Ciąg dalszy zmagań z folią. Wygospodarowałem dzisiaj chwilę na oklejenie przedniego nadkola. Chodziło głównie o sprawdzenie jak kładzie się 641 ale w połysku, no i posunięcie się choć trochę do przodu.
Pierwsze podejście skończyło się totalną porażką
. Bąble i załamania na połysku widać dużo bardziej a po nagrzaniu na foli zostają ślady jak po malowaniu pędzlem. Sporo czasu zajęły nam próby wyrównania i naciągania ale w końcu zdarłem wszystko w pizdiet
.
Do tej pory jednak kładliśmy wszystko "na sucho". Żeby nie wracać całkiem "na tarczy" dla sprawdzenia opryskałem całość preparatem do kładzenia folii i .... WTF?!. Różnica jest nie do opisania
. Folia ładnie się układa, można ją przesunąć a bąble jeśli powstają to łatwo się usuwają a przesuwanie ich nie powoduje powstawania załamań tak jak w przypadku bąbli z powietrzem. Do tego wodę łatwiej usunąć nakłuwając delikatnie folię co w przypadku metody na sucho jest bardzo trudne.
Podczas nakładania wyglądało to tak
Tu widać duże bąble. Po nakłuciu i wyciśnięciu płynu zniknęły bez śladu
Efekt końcowy wygląda mniej więcej tak. Niestety nie wziąłem aparatu więc widać jak widać
. Przy okazji widać po lusterku jak wyglądało całe auto po ostatnim wyjeździe a jak wygląda pod spodem
Najgorsze jest to, że z każdym następnym etapem idzie nam coraz lepiej a efekt jest nieporównywalny do tych z początku. Już wiem że to co zrobiliśmy wcześniej będę musiał położyć jeszcze raz
. Zastanawiam się tylko czy zrobić to od razu czy zaczekać jeszcze aż nauczymy się więcej i polecieć już całe auto od nowa
.
Teraz mam jeszcze problem z krawędziami bo nie wszędzie folia przylega. Mam nadzieję, że jak podeschnie po wyciśniętym płynie to się przyklei. Nie wiem też ile zostawiać wywinięcia i czy w ogóle je zostawiać ? Łatwiej zostawić ze względu na łatwość docinania ale z kolei nie wszędzie da się docisnąć folię żeby się przykleiła od spodu i może się dostawać woda pod spód ...