To też. Z tyłu również można
Niemniej - zwiększenie siły wspomagania przez większe serwo ma sens w ogólności - a szczególnie w klekotach.
Chodzi o wydajność (a raczej max wartość podciśnienia) jakie generuje pompa vacu. Siła wspomagania silnie od tego zależy - a im większa puszka serwo (czyli im większa powierzchnia membrany) - tym mniejszy jest wpływ zużycia pompy vacu, i spadku parametrów. W benzyniakach nie ma tego tematu, bo podciśnienie brane jest z kolektora dolotowego, i każdorazowe hamowanie silnikiem wytwarza podciśnienie rzędu -0,8bar lub więcej. Ale w klekotach - całkiem sprawna pompa niekoniecznie osiąga taką wartość. A te z J4 sprawne całkiem były ale 30 - 40 lat temu
W naszych zabawkach dochodzi jeszcze często zwiększanie średnicy kół, i zwiększanie ogólnej masy pojazdu - to wszystko ma wpływ na hamulce. temu warto temat przemyśleć, pod kątem usprawnienia tego systemu.
W przypadku J4 i hamulców bębnowych (z przodu głównie) dochodzi jeszcze jeden dodatkowy temat - materiał okładzin. W czasach kiedy to było projektowane stosowano okładziny azbestowe. One miały jednak mocno różne parametry od współczesnych kompozytów - głównie niewielką wrażliwość na rozgrzanie. A nawet bardziej - bo współczynnik tarcia do żeliwa zwiększał się wraz z rozgrzewaniem - zupełnie na odwrót w porównaniu z powszechnymi obecnie kompozytami grafitowymi. Warto o tym pamiętać - czyli że to auto poskładane na dzisiejszych okładzinach już nie ma szans tak hamować - jak w czasach opuszczania fabryki. Wliczając szczeki kupowane w aso - bo te też są już bezazbestowe przecież.
Temat okładzin do bębnowych hampli mam przetrenowany na mojej starej Jawce 350 (rocznik '59). Używałem tego pojazdu w czasach, kiedy nie było już szans na dostanie ori szczęk - kupowało się wtedy okładziny, i nitowało (lub kleiło). W pojeździe bez żadnego wspomagania, z hamulcami sterowanymi linką - jakość okładzin czuło się od razu. Tak obrazowo - na węglowych (tych stosowanych również obecnie) byłem w stanie zgiąć klamkę hamulca - a i tak nie chciało hamować (po rozgrzaniu - bo na zimno można było wykonać efektowna katapultę przez kierownicę
)
Na azbestach (bo w końcu sie mi udało takowe zanabyć) - hamulec obsługiwał się jednym lub dwoma palcami. Użycie wszystkich palców blokowało koło z dowolnej (dla tego pojazdu, i niezależnie od powtórek hamowania - czyli np. jazda po serpentynach w górach
) prędkości, na suchym i rozgrzanym asfalcie