byli, byli i nawet wrócili...
jestem lekko zrąbany fizycznie, jak trochę odeśpię i zbiorę myśli to może coś skrobnę, na razie usiłuję się odnaleźć w codzienej rzeczywistości
STAŁ to dużo powiedziane
raczej biegał coby ten "burdel w czarnej dziurze" ogarnąć i chyba z powodzeniem, mimo latających lin, taśm, szekli nikt nie ucierpiał i wszyscy wydostali się zadowoleni na dalszą część trasy
impreza była "czaderska", moja próba chiba też sądząc po komentarzach przy ognisku po ogłoszeniu wyników, i na długo zapadnie wszystkim w pamięci
nasi walczyli dzielnie, ale nie dotarli do "Black Pointu" trapieni "drobnymi" awariami sprzętu, które zresztą dzielnie zwalczyli i dotarli do mety (wyniki wybaczcie nie byłem w stanie spamiętać, ale zawisną za chwilę na stronie Expedycji), w każdym razie Nasi na pewno nie byli na końcu stawki, raczej w jej połowie
Specjalne podziękowania dla Pawła, który wpadł pokibicować, a skończył na ratowaniu mnie od śmierci głodowej, tudzież z zimna i wyczerpania, wspomagając campingowym wyposażeniem i zdolnościami kucharskimi