Nie wszystko przekłada się na dolary i sakwy ze złotem czyli targi oczami wystawcy w dużym skrócie.
- owszem mniej wystawców ale moim zdaniem trzeba wspierać takie imprezy a nie tylko marudzić.
- jak nie będziemy wspierać takich działań to zawsze będziemy żyli w cieniu tych lepszych europejczyków.
- owszem reklama zaszwankowała i była wtopa ze zmianą terminu. Przez zmianę terminu kilka firm wypadło. Między innymi mi wypadły dwa fajne auta z zagranicy. Tak. Zagraniczne firmy też już pytają o te targi.
- hala kosztuje i trzeba ponosić koszty, które moim zdanim były akceptowalne i wcale nie wygórowane. Można było z Mirkiem się dogadać.
- zauważyłem że najbardziej się nie podobało tym którzy się nie wystawiali bo albo nie mogli, albo nie było możliwości finansowych albo lans i samouwielbienie przeniósł ich na wyższe partie niebios. No ale zawsze tak jest i trzeba się przyzwyczaić.
- TLC też mogło się pokazać ale nie było tego co to zorganizuje
- moim zdaniem szkoda.
- w niedzielę po kościele dowaliło bardzo duż ludzi. Nie dawaliśmy rady w cztery osoby plus Matt z Terrain Tamera, który rozmawiał z tymi co znają angielski. Działo się wiele i pozytywnie oceniam ten czas. Cel wizerunkowy został osiągnięty. Biznesowo też jestem zadowolony. Czterdziestki i osiemdziesiątka robiły swoją robotę. Wiele zapytań. 1.5 tysiąca rozdanych ulotek. Konkretne rozmowy.
- bardzo duże zainteresowanie namiotami. Tarcze też się sprzedały w kilku kompletach
.
- owszem bilety były drogie i można było mieć chwilę zwątpienia idąc całą rodziną.
- targi to są w Bad Kissingen albo we Frankfurcie a tu było show. Może skromniejsze w tym roku ale było. Wiele firm z branży ledwo przędzie albo zniknęło. Taki trudny czas. Trzeba być dobrej myśli że będzie lepiej.
- dla mnie był to czas spotkań ze znajomymi i to było najważniejsze. Teraz boli mnie gardło bo gadałem przez dwa dni non stop. Wielu ludzi przyjechało dokładnie po to samo. Jeśli ma się wielu znajomych gadanie zajmuje dwa dni jeśli nie to pół godziny i następuje znudzenie. I to nie jest to samo co spotkanie przy piwie pod dachem bo chciało się przyjechać prawie wszystkim których lubię i szanuję a tworzyli off-road w Polsce. Ci ludzie niezależnie czy teraz mają inne życie czy jadą na dakar z uśmiechem podają grabę i gadają na luzie. Wspominają stare czasy i nadal po dwudziestu latach są kumplami.
- ogromna ilość naszych klientów dziękuję Wam za przyjście.
Imprezę uważam mimo wielu nidoskonałości za udaną.