Przywołany do porządku przez Kpeugeota i zachęcony opowieścią Kabala napiszę tak.
Auto. Mam GVII 1.9DDiS 129KM 270.000km 2005 rok, kupiona w 2010 wersja DeLux (skóra, tempomat, szyberdach i, elektryka). Z autkiem zżyłem się bardzo i rodzinka też. Stopniwo poza przeglądami i naprawami eksploatacyjnymi ubrałem go w: lift 2 Iron Man, BFG AT 225/75 R16, wyciągarka przód, bagażnik dachowy Metalpasja na zamówienie robiony, dodatkowe ledy robocze tył, osłona silnika i skrzyni + trochę szpejów.
Używanie. Swoje podejście do podróżowania określę jako: przyroda, outdoor, trekking i w takiej chyba właśnie kolejności. Nie upalam w terenie. Jadę tam gdzie jest fajnie, tam gdzie nie ma ludzi, zostawiam auto biorę plecak, lornetkę, mapę i znikam na 10h (lub więcej) potem powrót, samotny biwak i spanie w namiocie. Na wakacjach robimy tak rodzinnie a w kraju raczej to samotne wypady o każdej porze roku. No oczywiście czasem kwatery też bywają. Wyjazdy grupowe i przeprawy autami to nie moja bajka. Najwyżej dwa auta w zaprzjaźnionym i zbliżonym zainteresowaniami składzie.
Doświadczenie offroadowe. Pewnie w porównaniu z większością z was nikłe. Jak pisałem nie upalam, nie topię. Auto służy aby dojechać (autostradą, asfaltem, szutrówką, ścieżką, łąką - na fajne miejsce). Całe moje dozbrajanie jest po to by czuć się bezpieczniej i wszzechstronniej samemu. Już nie raz się przekonałem, że nagle na lajtowej drodze albo na ostatnich kilkudziesięciu metrach przed fajną miejscówką jest "gorzej" i wtedy przydaje się dosprzętowienie.
Poza moim autkiem to jeździłem Hiluksem po Namibii, J80 i starym Hiluksem po Madagaskarze ale jako pasażer (często na dachu
, czy Defem po Kenii. Nie żebym się chwalił tylko coś tam kumam jak się jeździ tymi prawdziwymi ...
Po Polsce sporo szwędania tu i tam (góry mam pod nosem na szczęście) no i Bałkany rodzinnie, wakacyjnie. Na Borżawę nie wjeżdżałem ale ścieżki Pirynu i Riły czy gór Albanii trochę eksplorowaliśmy.
Technicznie. Tu cienko. Mieszkanie w bloku i brak backgroundu technicznego to moja pięta achillesowa. Mam jakiś zaprzyjaźniony warsztat gdzie mam zaufanie co do codziennych napraw a dozbrajałem w bardziej wyspecjalizowanych firmach.
Dlaczego więc zmiany. Decyzja zapadła w głowie po tych wakacjach choć ciągle mam wyrzuty jak patrzę na moją GV. Dwa powody:
a) Za małe. Jak by nie kombinować ciężko spać w środku. Nawet jak się jedzie w pojedynkę przy 180 cm wzrostu ciężko a jeszcze graty. Wszystkiego nie da się wywalić na dach a spania zrobić od szyby do szyby. No i te polskie deszcze - w namiocie momentami hmmmmm....
b) Jednak zbyt delikatna konstrukcja, zawieszenie. Czuć to jak manewruję na dziurach. Brakuje prześwitu, zderzak z przodu jak skorupka od jajka -trzeba uważać. Chcę coś na ramie.
Pomysły na zmiany. Od razu stawiałem tylko na Toyotę znając ją z afrykańskich bezdroży. Realnie myślałem o J95 w dieslu tylko zastanawiałem się nad silnikiem. W sumie byłem już zdecydowany na ten model i wtedy trafiłem na to forum. I tu trochę mnie ostudziło: sworznie, wtryski... wydźwięk jest taki jakby ten model był ogólnie cienki. Choć ten ostatni post Rsk77 to jakieś światełko w tunelu. Wszystko to i wasze posty po wrzuceniu przeze mnie zajawek o konkretnych autach sprawiły, że zacząłem szukać innych J120, 100, 80
Najbardziej to mi spasowała J95, manual, D4D, w wersji ze skórami i różnymi bajerami, którą niedawno wyczaiłem, bo taka trochę z wnętrza podobna do tego co mam teraz a jednak większa i dzielniejsza terenowo
Budżet. 50k to max na teraz więc albo kupię coś taniego (J95) i szybko go doinwestuję albo inny J bliżej góry skali i wtedy na początek tylko podstawowy pakiet ze stopniowym doinwestowywaniem.
I jeszcze żeby umiejscowić mnie czasoprzestrzennie to za chwilę przed 50 będę mógł sobie dopisać +