Mocowania są p&p. Szerokość - nie jestem pewien, ale różnica (jeżeli jest) to niewielka.
Tak ogólnie - nie do końca rozumiem awersję do bębnowych hamulców. Jasne - starożytne rozwiązania pozostawiały wiele do życzenia. Ale akurat te z 4R (mk2 i mk3) działają zupełnie poprawnie, mają więcej niż wystarczającą siłę hamowania, i są długowiecznie - szczeki żyją bez ceregieli ze 150 tysi km.
Problem jest przy używaniu w błocie - bo się wtedy szybko zużywają. Tyle - że tarczowe również w błocie się szybko zużywają (może ciut wolniej, ale cudów nie ma).
Ręczny - przy bębnach jeżeli nie są zruściałe w środku - to samoregulacja działa zwykle poprawnie, więc ręczny jest stale jak trzeba - nawet jak się szczęki zetrą, to pare machnięć dźwignią i układ wraca do poprawnej nastawy. Przy tarczach (tarczobebnach w zasadzie) w błocie ręczny działa równie krótko jak przy zwykłych bębnach - tyle że nie ma samoregulacji, więc żeby działał, to i tak trza po zabawie ściągać tarcze, czyścić z błota i piachu mechanizm - i go ponownie ustawiać. Większość J9/J12 z jakimi miałem do czynienia właściwie nie ma ręcznego z tego powodu - albo się nie chce nikomu tego regulować co chwilę, albo nie wie jak.
Co innego układy tarczowe ze zintegrowanym ręcznym - ale to nie ori LC
Toyota stosowała ten patent w niektórych modelach osobówek, w których zastosowano system Lucas. Czyli w zasadzie to samo, co te z golfa - do terenówek są za małe (tłoczki, ale powierzchnia klocków również).
Logika podpowiada, że najprościej byłoby więc zastosować zacisk zintegrowany do mostu z ori tarczami. Ale niestety - nie ma tak prosto
Konstrukcja tarczobębna powoduje, że ma on powiększona część centralną (beben), ale dosyć wąska cześć tarczową. I wymaga specjalnie skonstruowanych zacisków. W praktyce jest więc prościej zrobić od zera tarcze kotwiczna pod wymagany zacisk, plus dobrać odpowiednią tarczę - niż starać się coś dobrać do istniejącej zabudowy (jak dla mostu J9 na przykład).