Jeżdżę praktycznie tylko na atekach. W kilku moich wozidłach.
Nie ma czegoś takiego, jak "zaklejenie". Jak jest odpowiednio ustawione ciśnienie, to idzie (praktycznie dowolna) opona jak łapka gekona. Nie ma wtedy żadnego znaczenia, że "bieżnika nie widać".
Tak ogólnie - to nie rozumiem idei jazdy na zasadzie "czyszczenia opony" prędkością. Owszem, czasem (z naciskiem na CZASEM) taka technika pozwala pokonać jakiś kawałek na ciśnieniu drogowym (i emtekach) - ale ZAWSZE oznacza to rozdupienie trasy. Pomijając temat "estetyki" jest to mocno wnerwiające, jak się za kimś takim jedzie, bo oznacza to, że z każdy kolejny (w grupie) ma coraz trudniej.
A dodatkowo - taki styl jazdy to napraszanie się o usterkę napędu. Rozbujane ciężkie gumy mają całkiem solidny moment bezwładności. Wystarczający, żeby połamać przekładnie główne.
Mitem jest też trzymanie trawersów na emtekach. No - może w jakichś spec okolicznościach, i zakładając, że porównywalne M/T i A/T są nabite na kamień. Bo na obniżonym ciśnieniu atek trzyma się zdecydowanie lepiej. Po prostu jest to efekt bardziej rozbudowanej powierzchni styku gumy z glebą. Parę razy robiłem (na imprezach) demonstrację jak (radykalnie) działa obniżenie ciśnienia. Wliczając jazdę moją ... Previą
po Pustyni Siedleckiej
To samo Frota w Górach Sowich (a więc mega śliska glinka), czy 4R w Biesach.
Jedyne, w czym mi przeszkadzają ateki, to tak na prawdę jazda po czarnym, i woda. Duży i szeroki kapeć plus drobny bieżnik - nie jest w stanie odprowadzić wody, jak sie na kałuże szybciej najeżdża. Co jest nie tyle dyskomfortowe - co po prostu mocno niebezpieczne.
Typowego emteka uważam za oponę wysoce specjalną - do specjalnego rodzaju terenu: do śliskiej - ale twardej gliny. Czyli że po wybraniu wierzchniej śliskiej warrstwy opona dogrzebuje sie do twardego podłoża. Czyli, jak kto jeździ typowo w takim terenie - to polecam.
Ale praktycznie wszystkie inne warunki: głębokie błoto, bagno, piach, śnieg, szuter nawet - agresywna opona to porażka. Zamiast polepszać - utrudnia pokonywanie przeszkód. Albo bezsensownie rozwala trasę.
Padło pytanie, "ile to niskie ciśnienie". No więc - nie ma jakiejś stałej reguły - zależy od masy danego auta, oraz typu i wielkości opony (tu istotne - nie wszystkie modele opon nadają się do ekstremlnie niskich ciśnień. Kluczowa jest budowa oplotu (a dokładniej jak jest wykonane przejście między radialnym czołem a bokami). Podam więc jak to wygląda u mnie: Frota waży około 1,8T. Opony to GY wrangler, 31/10,5R15. Na felgach 7" szerokich. Przy ciśnieniu 0,15 bara Pustynia Siedlecka nie jest żadnym wyzwaniem nawet przy super wysuszonym piachu
(i nie żaden "podjazd pod górkę na pełnej pycie". Przy tym ciśnieniu to auto bez problemu rusza zatrzymane w połowie górki, tak samo jak jedzie po jej trawersie). Tyle samo na śnieg głęboki (takie ciśnienie pozwala autu nie zapadać się tam - gdzie ja mogę iść z buta i się też nie zapadać). Na kamieniste warunki jak typowo u mnie w górach ustawiam 0,4 - 0,5 bara.