Ja tam nie wiem, jak jest z innymi Toyotami, ale moja J95 uratowała się sama !?!.
W Duszatynie koło jeziorek padło mi sprzęgło alternatora. Choinka na desce, "0" ludzi, "0 " szans na holowanie. Co robić. Odpaliłem i jadę z drżącym sercem. Coś tam w silniku skrobie, ale jedzie, przejeżdżam cały las, aż do Komańczy coś około 20 km, gaszę silnik jak niby nic i idę szukać warsztatu, nie ma. Znów odpalam, bo gdzieś dalej jest podobno jakiś warsztat, góry, doliny i jadę dalej. Znajduję warsztat 20 km dalej. Zajeżdżam i gość po krótkim rozpoznaniu stwierdza, że cały czas nie miałem ładowania
. Całą drogę przejechałem na 2 akumulatorach 90Ah 12V Yuasy, nie świadom, że tylko one utrzymują LC przy życiu.
Na pospawanym sprzęgle alternatora dojechałem do Białegostoku.
- kolko.jpg (37,89 KiB) Przejrzano 5843 razy
Aż sobie zachowałem na pamiątkę
.
Jak tu nie kochać niezawodnego nieśmiertelnego dieselka. Chyba Land Cruiser ma coś w sobie z Hiluxa, bo przecież czarny też był na Biegunie (z niego chyba nagrywali).
A tak przy okazji to Hybryda Toyota CH-R z uszkodzonym akumulatorem 45Ah 12V nawet nie próbowała odpalić.
Ciekawe, czy 150 bez ładowania by odpaliła?