Going Bananas czyli wyprawa z Gold Coast do Darwin
Moderator: luk4s7
Re: Going Bananas czyli wyprawa z Gold Coast do Darwin
Odezwał się Ryszard, tekst krótki ale następny zapowiada się ciekawiej.
" Jestem w Hervey Bay . Jutro jedziemy na Fraser Island. Nie pisałem bo mieliśmy takie tempo że naprawdę nie miałem czasu.
Za 3 dni będę w domu i siądę do pisania. Napiszę o wędkowaniu w Kakadu N.P no i oczywiście o Fraser Island."
" Jestem w Hervey Bay . Jutro jedziemy na Fraser Island. Nie pisałem bo mieliśmy takie tempo że naprawdę nie miałem czasu.
Za 3 dni będę w domu i siądę do pisania. Napiszę o wędkowaniu w Kakadu N.P no i oczywiście o Fraser Island."
Re: Going Bananas czyli wyprawa z Gold Coast do Darwin
czekam z niecierpliwością !
Re: Going Bananas czyli wyprawa z Gold Coast do Darwin
Najpierw pojawiły się foty, jutro będzie tekst.
Połowy w Kakadu
Połowy w Kakadu
Re: Going Bananas czyli wyprawa z Gold Coast do Darwin
Podróżowałem po centralnej Australii przez 3 tygodnie 3 lata temu i powiem Wam, że moim marzeniem jest tam wrócić. To niebywały kontynent, widoki, klimat podróży i wogóle. Jak teraz czytam ten wątek, to się mi przypomina. Ja chcę do Australii !!!
Re: Going Bananas czyli wyprawa z Gold Coast do Darwin
[Witam serdecznie ,tym razem już z Gold Coast
Wyjechaliśmy z Darwin 13 października. Nasza droga powrotna na Gold Coast zaczęła się przygodami.
W Darwin wymieniłem baterię która zasila samochodową lodówkę. Po wyjechaniu na trasę okazało się że samochód nie ciągnie. Maksymalnie mogłem jechać 60km/h. Jechaliśmy w stronę Jabiru, droga była lekko górzysta .
Dzień był bardzo ciepły , (40C). Nie wiedziałem co jest powodem. Zastanawiałem się czy lekki czołowy wiatr plus wysoka temperatura no i 3,5 tony przyczepa i około 1tony ekstra na aucie nie jest przyczyną. Doszedłem jednak do wniosku że musi to być coś z paliwem. Zaglądałem pod maskę i nie mogłem znaleźć przyczyny. Po 5 godzinach dotarliśmy do Jabiru.
Mimo późnego popołudnia udało nam się znaleźć mechanika. Gość wyglądał bardzo niepozornie i był po Haine –Medine
Jak zobaczył naszego LC to powiedział że będzie potrzebny komputer , ale chciał zaglądnąć pod maskę.
Jeden rzut okiem i znalazł problem. Przy wymianie akumulatora załamałem wąż paliwowy. Zły byłem sam na siebie że taka usterka którą sam spowodowałem sprawiła tyle kłopotu i że sam do tego nie doszedłem.
Od tego czasu cała podróż minęła bez problemów. Pierwszy nocleg był w Kakadu N.P w Cooinda . Zaraz po przyjeździe poszliśmy nad pobliskie rozlewisko(yeollow water) pełne krokodyli sprawdzić czy biorą ryby. Rzucaliśmy spinningiem z pomostu , szybko się ściemniało. Krzysiek złapał piękną baramandi. Mieliśmy pyszną kolację. Następnego dnia bez przyczepy pojechaliśmy na twin falls http://www.kakadunationalparkaustralia. ... Kakadu.htm" onclick="window.open(this.href);return false;
Wróciliśmy pełni wrażeń i lekko wykończeni. Następnego dnia od rana łowiliśmy ryby. Wyciągnęliśmy w ciągu 3 godzin
7 sztuk 2-3 kg ryb. Zdjęcia załączone , teraz mała zagadka co to za ryby ?
Wyjechaliśmy z Darwin 13 października. Nasza droga powrotna na Gold Coast zaczęła się przygodami.
W Darwin wymieniłem baterię która zasila samochodową lodówkę. Po wyjechaniu na trasę okazało się że samochód nie ciągnie. Maksymalnie mogłem jechać 60km/h. Jechaliśmy w stronę Jabiru, droga była lekko górzysta .
Dzień był bardzo ciepły , (40C). Nie wiedziałem co jest powodem. Zastanawiałem się czy lekki czołowy wiatr plus wysoka temperatura no i 3,5 tony przyczepa i około 1tony ekstra na aucie nie jest przyczyną. Doszedłem jednak do wniosku że musi to być coś z paliwem. Zaglądałem pod maskę i nie mogłem znaleźć przyczyny. Po 5 godzinach dotarliśmy do Jabiru.
Mimo późnego popołudnia udało nam się znaleźć mechanika. Gość wyglądał bardzo niepozornie i był po Haine –Medine
Jak zobaczył naszego LC to powiedział że będzie potrzebny komputer , ale chciał zaglądnąć pod maskę.
Jeden rzut okiem i znalazł problem. Przy wymianie akumulatora załamałem wąż paliwowy. Zły byłem sam na siebie że taka usterka którą sam spowodowałem sprawiła tyle kłopotu i że sam do tego nie doszedłem.
Od tego czasu cała podróż minęła bez problemów. Pierwszy nocleg był w Kakadu N.P w Cooinda . Zaraz po przyjeździe poszliśmy nad pobliskie rozlewisko(yeollow water) pełne krokodyli sprawdzić czy biorą ryby. Rzucaliśmy spinningiem z pomostu , szybko się ściemniało. Krzysiek złapał piękną baramandi. Mieliśmy pyszną kolację. Następnego dnia bez przyczepy pojechaliśmy na twin falls http://www.kakadunationalparkaustralia. ... Kakadu.htm" onclick="window.open(this.href);return false;
Wróciliśmy pełni wrażeń i lekko wykończeni. Następnego dnia od rana łowiliśmy ryby. Wyciągnęliśmy w ciągu 3 godzin
7 sztuk 2-3 kg ryb. Zdjęcia załączone , teraz mała zagadka co to za ryby ?
Re: Going Bananas czyli wyprawa z Gold Coast do Darwin
Stawiam na Barramundi (Lates calcarifer)Nudzio pisze:7 sztuk 2-3 kg ryb. Zdjęcia załączone , teraz mała zagadka co to za ryby ?
Re: Going Bananas czyli wyprawa z Gold Coast do Darwin
Witaj Pyrka , masz rację Barramundi a nie Baramandi ale to nie było Barramundi.Pyrka pisze:Stawiam na Barramundi (Lates calcarifer)Nudzio pisze:7 sztuk 2-3 kg ryb. Zdjęcia załączone , teraz mała zagadka co to za ryby ?
Pozdrawiam
Nudzio
Re: Going Bananas czyli wyprawa z Gold Coast do Darwin
Witam ponownie
Wracając z Darwin zahaczyliśmy o drogę którą nigdy poprzednio nie jechałem.
Około 500km za Mount Isa jadąc Flinders Hwy w miejscowości Hughenden skręciliśmy na Atherton, Cairns.
Mieliśmy przed sobą 300km drogi szutrowej. Po przejechaniu 60km skręciliśmy do Porcupine Gorge N.P .
Około 100metrów od parkingu oczom naszym ukazał się wspaniały wąwóz którym o tej porze roku płynął tylko strumyk.
Nigdy wcześniej o tym miejscu nie słyszałem .
Wracając z Darwin zahaczyliśmy o drogę którą nigdy poprzednio nie jechałem.
Około 500km za Mount Isa jadąc Flinders Hwy w miejscowości Hughenden skręciliśmy na Atherton, Cairns.
Mieliśmy przed sobą 300km drogi szutrowej. Po przejechaniu 60km skręciliśmy do Porcupine Gorge N.P .
Około 100metrów od parkingu oczom naszym ukazał się wspaniały wąwóz którym o tej porze roku płynął tylko strumyk.
Nigdy wcześniej o tym miejscu nie słyszałem .
Re: Going Bananas czyli wyprawa z Gold Coast do Darwin
Piekna wyprawa! Ryb tez zazdroszcze! Dajcie wiecej zdjec!
Re: Going Bananas czyli wyprawa z Gold Coast do Darwin
Ty tam Jurek ryb nie zazdraszczaj tylko zgadnij jak się nazywa to, co Nudzio złowił. Barramundi to nie jest - to wiemy. W przyszłym roku Yotę w Australii robimy, tylko te greckie, włoskie kryzysy pogasimy, pkb 500% do góry nam pójdzie, dochody o 700% wzrosną w TLC to i nawet samolot w klubowe barwy okleimy i fruuu do Sydney czy innej Canaberry. Nudzio - na Campie ustalamy szczegóły - wędź rybki tymczasem.
Re: Going Bananas czyli wyprawa z Gold Coast do Darwin
a ta ryba to nie przypadkiem Arowana? Kurde jak ja bym polowil ryby na lowisku gdzie widze drugi brzeg.
Re: Going Bananas czyli wyprawa z Gold Coast do Darwin
Kolejnym miejscem o którym chciałem napisać jest Fraser Island.
Jest to największa wyspa piaskowa na świecie.
Ma 123 km długości i 25 km szerokości. Leży na wysokości Maryborough około 200km na północ od Brisbane.
Są na niej wzgórza, doliny ,piękne czyste jeziora i rośnie las deszczowy.
Wyspa jest na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Do roku 1991 trwał na niej wyrąb drzewa.
Zatrzymaliśmy się na Kampingu w turystycznej miejscowości Hervey Bay.
Udało nam się zaparkować karawan 10m od plaży. Następnego dnia po przyjeździe wstaliśmy o 5 rano żeby zdążyć na zarezerwowany telefonicznie prom.
Prom wypływał z wioski River Heads o godz 7,45 ( 15km od naszego kampingu). O godz 8,45 dobiliśmy do nabrzeża w Kingfisher Village.
Na promie spuściliśmy powietrze do 2 PSA. Nie jest to najlepsze rozwiązanie dla moich opon , ale zadziałało.
Nie zakopaliśmy się nigdzie , a jazda po wyspie to ciągła jazda po głębokim piachu.
Przejechaliśmy wyspę w poprzek. Jechaliśmy poprzez spalony las i przez piękne lasy deszczowe. Droga malowniczo wiła się przez wyspę.
Dojechaliśmy do plaży którą to ruszyliśmy na południe. Na plaży obowiązują przepisy ruchu drogowego, stoją znaki drogowe a czasami policja sprawdza radarem czy kierowcy przestrzegają prędkości. W kilku miejscach na tej niezwykłej piaskostradzie kierowcy muszą uważać na lądujące lub startujące samoloty.
Znaki ostrzegają i nakazują dać pierwszeństwo samolotom. Po przejechaniu około 20km plażą skręciliśmy z powrotem w głąb wyspy. Tym razem droga zaprowadziła nas do jezior Boomanjin ,Barga, Birrabeen, no i po spacerze w Central Station zrobiliśmy popas nad najładniejszym jeziorem McKenzie. Pogoda nie była nadzwyczajna ,chłodny wiatr i przelotne deszcze. Temperatura około 23C. Za to woda w jeziorze na moim termometrze podniosła słupek rtęci do 25C. Żal było wychodzić z wody. Czas było wracać. 12km do promu pokonaliśmy w 40minut. Godzina na promie w promieniach zachodzącego słońca i potem już sprawy przyziemne. Mycie auta łącznie z podwoziem, kolacja i tak skończyła się nasza wyprawa na Fraser Island.
Jest to największa wyspa piaskowa na świecie.
Ma 123 km długości i 25 km szerokości. Leży na wysokości Maryborough około 200km na północ od Brisbane.
Są na niej wzgórza, doliny ,piękne czyste jeziora i rośnie las deszczowy.
Wyspa jest na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Do roku 1991 trwał na niej wyrąb drzewa.
Zatrzymaliśmy się na Kampingu w turystycznej miejscowości Hervey Bay.
Udało nam się zaparkować karawan 10m od plaży. Następnego dnia po przyjeździe wstaliśmy o 5 rano żeby zdążyć na zarezerwowany telefonicznie prom.
Prom wypływał z wioski River Heads o godz 7,45 ( 15km od naszego kampingu). O godz 8,45 dobiliśmy do nabrzeża w Kingfisher Village.
Na promie spuściliśmy powietrze do 2 PSA. Nie jest to najlepsze rozwiązanie dla moich opon , ale zadziałało.
Nie zakopaliśmy się nigdzie , a jazda po wyspie to ciągła jazda po głębokim piachu.
Przejechaliśmy wyspę w poprzek. Jechaliśmy poprzez spalony las i przez piękne lasy deszczowe. Droga malowniczo wiła się przez wyspę.
Dojechaliśmy do plaży którą to ruszyliśmy na południe. Na plaży obowiązują przepisy ruchu drogowego, stoją znaki drogowe a czasami policja sprawdza radarem czy kierowcy przestrzegają prędkości. W kilku miejscach na tej niezwykłej piaskostradzie kierowcy muszą uważać na lądujące lub startujące samoloty.
Znaki ostrzegają i nakazują dać pierwszeństwo samolotom. Po przejechaniu około 20km plażą skręciliśmy z powrotem w głąb wyspy. Tym razem droga zaprowadziła nas do jezior Boomanjin ,Barga, Birrabeen, no i po spacerze w Central Station zrobiliśmy popas nad najładniejszym jeziorem McKenzie. Pogoda nie była nadzwyczajna ,chłodny wiatr i przelotne deszcze. Temperatura około 23C. Za to woda w jeziorze na moim termometrze podniosła słupek rtęci do 25C. Żal było wychodzić z wody. Czas było wracać. 12km do promu pokonaliśmy w 40minut. Godzina na promie w promieniach zachodzącego słońca i potem już sprawy przyziemne. Mycie auta łącznie z podwoziem, kolacja i tak skończyła się nasza wyprawa na Fraser Island.
Re: Going Bananas czyli wyprawa z Gold Coast do Darwin
To nie jest Arowana.Jerzy23 pisze:a ta ryba to nie przypadkiem Arowana? Kurde jak ja bym polowil ryby na lowisku gdzie widze drugi brzeg.
Swoją drogą rozumię że jesteś zlokalizowany nad morzem ? ciepłym?