Maroko by Boryś

Moderator: luk4s7

Awatar użytkownika
Boryś
Posty: 1268
Rejestracja: 31 maja 2007, 22:33
Auto: HZJ 80
Kontakt:

Re: Maroko by Boryś

Post autor: Boryś »

ciesze sie że sie podoba i ciesze się że ktokolwiek to czyta :)

mati
Posty: 38
Rejestracja: 26 gru 2009, 23:07
Auto: J95
Kontakt:

Re: Maroko by Boryś

Post autor: mati »

Zapewne czyta to wielu ( zerknij na wyświelenia ), miła lektura bardzo..... I troszkę sie zapewnie zazdrości

Artur_1
Posty: 83
Rejestracja: 16 lut 2010, 21:00
Auto: LC 125
Kontakt:

Re: Maroko by Boryś

Post autor: Artur_1 »

czyta i zazdrości :? bo nie jest gotowy w tym roku, ale 2011 - to już silnie fermentuje :D

Awatar użytkownika
Pyrka
Posty: 3742
Rejestracja: 15 mar 2009, 12:59
Kontakt:

Re: Maroko by Boryś

Post autor: Pyrka »

Piękne to wszystko i język opowieści ładny. Bardzo Ci zazdroszczę tego fragmentu Twojego życia. Byłoby fajnie gdybyś dojechał na TLC Camp z tymi opowieściami i fotografiami, do maja zdążysz jeszcze nazbierać materiału. Planujesz przyjazd?

Awatar użytkownika
fobos
Posty: 3155
Rejestracja: 04 kwie 2007, 20:47
Auto: VZJ 90
Kontakt:

Re: Maroko by Boryś

Post autor: fobos »

Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg opowieści :D
Zaskoczyło mnie, że w miasteczku jest meczet, kościół i synagoga. Muzułmanie kojarzą mi się raczej z totalnym brakiem tolerancji religijnej, fanatyzmem i nienawiścią do białych, a zwłaszcza do Żydów. Jak to wygląda w Maroku ?

Awatar użytkownika
Boryś
Posty: 1268
Rejestracja: 31 maja 2007, 22:33
Auto: HZJ 80
Kontakt:

Re: Maroko by Boryś

Post autor: Boryś »

Mnie też to zaskoczyło. Chociaż sama cytadela ma korzenie portugalskie więc może to dlatego.

Ale z drugiej strony Maroko jest faktycznie bardzo liberalne.
W Casablance jest kościół, w Rabacie nawet Katedra. W kilku innych miastach również można znaleźć różne społeczności chrześcijańskie.
Co do żydów, to byli oni tutaj zawsze obecni. Ten kraj zawsze był im przychylny. Każdy żyd z całego świata łacznie z Izraelem nie ma problemów żeby wjechać do Maroka. Mają tutaj nawet święte groby swoich przodków. Dość głośna była historia zdemolowania synagogi w Tangerze w 2000r przez jakiś dwóch arabów. Po tym incydencie sam Król w TV zapowiedział ostre represje wobec każdego kto dopuści się przemocy wobec żydów.
W każdym mieście można znaleźć dzielnice żydowskie. W tej chwili jest ich tu coraz mniej ale wyłącznie za sprawą emigracji do stanów albo do samego Izraela. Podobno w tej chwili jest ich tu około 10tysięcy. No i teraz ciekawostka: każda dzielnica żydowska w mieście nosi nazwę "Mellah". Najpierw myślałem że to słowo oznacza "żyd" co by mi wyjaśniało nazwę dzielnicy. Ale okazało się że to słowo to "solanka" - no i bądź tu mądry człowieku. Na razie nie rozgryzłem pochodzenia tej nazwy ale może gdzieś w jakimś przewodniku znajdę odpowiedź.

Tutaj istnieje takie określenie że Maroko przypomina wieże Babel, a to za sprawą różnorodności używanych języków. Znajomość arabskiego nie daje wcale pewności dogadania się w całym kraju. Ich własny dialekt tak bardzo różni sie od innych że niektórzy uczą się współczesnego standardowego arabskiego pochądzącego od literatury - ale to głównie po to żeby móc dogadać się w innych krajach arabskich.
Język ludności berberyjskiej to już wogóle masakra. Na północy to berberyjscy "górale" z gór Rif, więc używają dialektu "rifijskiego". W Atlasie wysokim, Antyatlasie i dolinie Sus używają dialektu "Chelcha".
Najbardziej natomiast popularny to dialekt "Tamazigh". Około 40% arabów mówi w tym dialekcie, a dzieciaki w szkołach uczą się go jako drugi język.
Do tego dochodzi francuski - którego znajomość uznawana jest jako szczyt ogłady :)
Na północy prawie każdy arab mówi po hiszpańsku.
A w poważniejszych rozmowach biznesowych używa się j.angielskiego :)

Awatar użytkownika
Boryś
Posty: 1268
Rejestracja: 31 maja 2007, 22:33
Auto: HZJ 80
Kontakt:

Re: Maroko by Boryś

Post autor: Boryś »

Nie wiem jak zatytułować tą opowieść, chociaż myślę że parafrazując określenie „Czeski film” to mógłby być „Marokański film”.

Jak co niedziela pojechałem na rybki do mojej ulubionej knajpki, no i na miejscu spotkał mnie dramat bo rybek brak. Pierwszy weekend kiedy sporo ludzi przyjechało z Casy i pewnie wyjedli wszystko w knajpie. Zaraz obok jest inna knajpa z daniami mięsnymi z grilla. No więc tam się udałem.
Wszedłem po schodach na taras na dachu knajpy, siadam przy stoliku i czekam na kelnera
…czekam
…czekam
…i tak 15 minut
kilku przebiegło obok ale żaden nie podszedł, wiec sie wkur…łem i chwyciłem jednego przebiegającego obok za kubrak i mówię mu grzecznie że chce zamówić coś do jedzenia.
No i co się okazuje?
Że muszę iść osobiście do mięsnego - 20metrów obok, tam kupić mięso i dać im do zrobienia :(
No to dymam do mięsnego.
kupuje mięso i zanoszę do miejsca gdzie są grille a tam pan pyta mnie o numer stolika :)
Tylko chwilkę patrze na niego jak na idiotę bo przecież stoję przed nim a nie siedzę przy stoliku. Zostawiam mięso i biegnę po schodach na taras i idę sprawdzić gdzie będę siedział. Wybieram sobie stolik i dość długo lokalizuje numer stolika napisany z jego boku. Wracam do grilla podaje nr stolika i znowu dymam po schodach na taras żeby usiąść.
A tu qurfa w między czasie zajęli mi stolik :(
No to znalazłem inny zlokalizowałem nr na nim i idę zmienić nr w grillowni i znowu chyc po schodach. Wracam stolik wolny, wiec siadam i czekam. Kelner nagle podchodzi i pyta co zamawiam (obudził się saracen jeden) :)
Zamawiam jeszcze jakąś sałatkę i cole.
po 15 minutach przychodzi gość z mięsem - lata po całej sali i gada coś po arabsku - ja mu podałem nr 35 bo siedziałem przy stoliku 35 i nie wiedziałem że to taki problem dla kelnera zlokalizować stolik we własnej knajpie. Oczywiście okazało się że to moje danie.
Jak już wszystko dostałem to zacząłem jeść rękami bo nie było sztućców. Z mięsem sobie dawałem radę ale sałatka „spadowywała” :)
Po 15 minutach jak już byłem w połowie jedzenia gość przynosi widelec, no to ja mu mówię, że dziękuję ale niech da jeszcze nóż bo jem mięso i fajnie by było te większe kawałki na pół czasem przekroić.
Jak już skończyłem jeść to gość mi przyniósł nóż :)
Zacząłem się tak śmiać że masakra aż zawstydzony odszedł z tym nożem

Jak się okazuje stalowe nerwy i duuuużo humoru potrzebne jest nie tylko za kierownicą ale również przy tak trywialnej czynności jak jedzenie w knajpie :)

to tyle na ten weekend. dobranoc :)

Awatar użytkownika
fobos
Posty: 3155
Rejestracja: 04 kwie 2007, 20:47
Auto: VZJ 90
Kontakt:

Re: Maroko by Boryś

Post autor: fobos »

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Awatar użytkownika
Heniu
Klubowicz
Posty: 1132
Rejestracja: 21 maja 2007, 11:40
Auto: LJ70 '86
Kontakt:

Re: Maroko by Boryś

Post autor: Heniu »

:mrgreen: mocno sobie policzyli za tą usługę?

Wracając do tematu twoim "blogiem" zaraziłem już motocyklistów, planują już wyjazd :wink: . Brawa za relację z życia w Maroku i jak będziesz szukał pomocy w pracy to daj znać poślę swoje CV :mrgreen: .
Pozdrawiam.

Awatar użytkownika
Boryś
Posty: 1268
Rejestracja: 31 maja 2007, 22:33
Auto: HZJ 80
Kontakt:

Re: Maroko by Boryś

Post autor: Boryś »

Pyrka pisze:Byłoby fajnie gdybyś dojechał na TLC Camp z tymi opowieściami i fotografiami, do maja zdążysz jeszcze nazbierać materiału. Planujesz przyjazd?
niestety nie mam pojęcia gdzie będę w tym czasie czy tu czy w Polsce. Jeżeli się okaże że w Polsce to na 100% przyjadę :)
i wówczas na pewno jakieś materiały foto przygotuje.
Heniu pisze:Wracając do tematu twoim "blogiem" zaraziłem już motocyklistów, planują już wyjazd :wink:
no i bardzo się cieszę bo o to właśnie chodzi :)
ja też chciałem ściągnąć tutaj motor ale biorąc pod uwagę że oni wogóle nie zwracają uwagi na motocyklistów to stwierdziłem że życie mi jednak miłe. W dużych miastach motor jest bardzo niebezpieczną zabawką - ze względu na kierowców aut. Poza miastem i na południu - mega zabawka :)

Awatar użytkownika
Boryś
Posty: 1268
Rejestracja: 31 maja 2007, 22:33
Auto: HZJ 80
Kontakt:

Re: Maroko by Boryś

Post autor: Boryś »

Wszelkie relacje chwilowo wstrzymane :)
Robie wraz z moją siostrą objazdówkę. Maroko w pigułce i w mega ekspresowym tempie :)
ale żeby Was podrażnić to zamieszczam foto z tarasu na którym właśnie siedzę i popijam winko

Obrazek

consigliero
Klubowicz
Posty: 1889
Rejestracja: 17 sie 2008, 22:14
Auto: 4Runner
Kontakt:

Re: Maroko by Boryś

Post autor: consigliero »

Nie tłumacz się tylko opisuj tą szybką wycieczkę .
Co do motocykla ,to moim zdaniem jest on tylko do jazdy poza miastami. David L. Hough autor książki "Motocyklista doskonały" pisze "Innymi słowy, możliwość napadu,postrzelenia,podpalenia, czy wysadzenia w powietrze przez jakiegoś terrorystę fanatyka nie jest tym, czego najbardziej obawia się podróżnik. A podróżnik motocyklista na pierwszym miejscu wśród niebezpieczeństw - w dowolnym punkcie świata - stawia niewątpliwie ruch uliczny. .....
Jeśli zatem naprawdę zależy ci na bezpieczeństwie, najlepsza rada jakiej mogę ci udzielić, brzmi NIE WJEŻDŻAJ DO MIAST! " Tej zasady trzymam się od momentu kiedy minął pierwszy okres fascynacji motocyklem i okazało się że dojazd do centrum miasta za pomocą motocykla stwarza dużo więcej kłopotów niż przyjemność czerpana z samej jazdy.
Czekam na opis i z chęcią wpadłbym na rybki.
PozdrawiaM

Awatar użytkownika
Boryś
Posty: 1268
Rejestracja: 31 maja 2007, 22:33
Auto: HZJ 80
Kontakt:

Re: Maroko by Boryś

Post autor: Boryś »

i to jest najlepsza rada dla motocyklistów :)

na rybki zawsze zapraszam :)

Awatar użytkownika
Boryś
Posty: 1268
Rejestracja: 31 maja 2007, 22:33
Auto: HZJ 80
Kontakt:

Re: Maroko by Boryś

Post autor: Boryś »

Nowy odcinek przygód Borysia
Odwiedziła mnie siostra wraz ze swoim chłopakiem. Ponieważ przyjechali na bardzo krótko bo zaledwie jeden tydzień a bardzo chciałem im coś więcej w Maroku pokazać, tak więc rozpoczęliśmy akcję – 5dniowy rajd po Maroku.

Trasa mniej więcej taka:
Obrazek

Na pierwszy ogień poszedł nielubiany przeze mnie Marrakesz. Niestety nawet moja siostra należy do tej większości turystów którym się wydaje, że jak pojadą do Maroka to Marrakesz muszą zobaczyć.
O tym mieście nie będę się rozpisywał bo można całe encyklopedie znaleźć o jego historii, ludziach itd. Najważniejsze to to że już dawno temu znalazłem bardzo fajny parking (10 Dirhamów) na tyłach meczetu Kutubija, który jest dokładnie naprzeciwko najsłynniejszego placu Jamal Al Fama. To na tym właśnie placu przez cały dzień można zobaczyć zaklinaczy węży, tańczące grupki arabów i arabek, kolesi z małpami złapanymi w górach cedrowych, napić się za 3 dh soku pomarańczowego wymieszanego z lodowatą wodą (tym co mają wrażliwe żołądki odradzam), panie mogą sobie dać wysmarować jakieś sexy tatuaże z henny na rękach i to wszystko przy akompaniamencie muzyki z marokańskich piszczałek.
Pod wieczór na placu rozkładają się stragany z jedzeniem i zaczyna się prawdziwe ucztowanie. Oprócz tradycyjnych marokańskich potraw (które już opisywałem) można zjeść gotowane ślimaki i dla prawdziwych hardkorów – móżdżek – prawdopodobnie barani :)

No i żeby nie zanudzać kilka fotek z Marrakeszu:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Warto wykupić sobie przejazd przez całe miasto autobusem – takim czerwonym z otwartym dachem w stylu londyńskim. Kosztuje to dość sporo bo aż 300dh ale dostaje się słuchawki (coś tam z taśmy nawet logicznie opowiadają o mieście) i co ważniejsze plan miasta z przystankami. Bilet ważny cały dzień więc można wysiąść na dowolnym przystanku, pozwiedzać okolice i wsiąść do kolejnego (a jeżdżą chyba co 30 minut) i kontynuować zwiedzanie. Jak ktoś przyjedzie tam rano i będzie chciał sobie pozwiedzać całe miasto to najlepsza opcja.
Po Marrakeszu był nocny rajd przez góry Atlas w totalnej mgle. Aż dojechaliśmy do Ait Ben Haddou. Tam udaliśmy się od razu do hotelu – Defat Kasba. Czobi wie o czym mowa :) bardzo fajny klimatyczny hotelik i dodatkowo jest miejsce na camping, jak również można spać na hotelowych tarasach. Ponieważ byłem tam już któryś raz z kolei, a wiedząc że nadciągają kolejne wycieczki ugadałem się z obsługą że na hasło „Wojtek z Casablanki” będzie zniżka :) tyle mogłem zrobić. Jakbym miał klubowe naklejki…. i my mielibyśmy jakieś karty identyfikacyjne, to można by zrobić więcej. Dotarcie tam jest mega proste. Wjeżdża się do miejscowości Ait Ben Haddou od strony południowej (od strony Ouarzazate) i jedzie aż do samego końca wioski i kawałek dalej do mostu. Ten hotel jest po prawej stronie tuż przed mostem.

Defat Kasba
Obrazek

Na drugi dzień na pierwszy ogień poszła Kasba w Tamdaght. To dość stara budowla która należała kiedyś do sułtana (w tym znaczeniu chodzi o coś w rodzaju naszego Wójta). Przyjmował tam interesantów i rozwiązywał ich problemy – towarzyszyło temu również wręczanie prezentów sułtanowi :) tak więc im lepszy prezent tym lepiej rozwiązany problem, a ponieważ był również w swoim regionie kimś w rodzaju sędziego więc domyślcie się od czego zależał „sprawiedliwy” werdykt. Później kasba została zamieniona w więzienie, którym była jeszcze na początku XXw. Następnie jeden z generałów ówczesnego króla dostał ją w prezencie za zasługi (tylko nie wiem jakie) i dzięki temu należy teraz do rodziny która kasuje za zwiedzanie popadającego w ruinę obiektu. Warto ją zobaczyć bo już niebawem prawdopodobnie się to wszystko zawali. Cena różnie – ja kiedyś zwiedzałem za 10dh a teraz zażądali 20dh. Ale teraz mogliśmy zobaczyć też część ruin i ogród. Ruiny to pozostałości po spichlerzu. Z ciekawostek to kręcone tu były jakieś sceny z Gladiatora i cały włoski Big Brother (chyba jakaś wersja extreme big brother :) – już widzę jak taka nasza Jola Rutowicz z tipsami się lansuje w Kasbie)

Kasba
Obrazek

Obrazek

Po kasbie pojechaliśmy zobaczyć ksar w ait Ben haddou – to z kolei jest miasteczko ułożone na stoku jednej góry, kiedyś były tu ufortyfikowane spichlerze, potem zaczęli tu mieszkać a teraz kręcą tu filmy. W pobliżu jest miasto Ouarzazate gdzie jest całe studio filmowe gdzie często są realizowane zagraniczne produkcje. To też warto zobaczyć, chociaż żeby się tam dostać to albo przekracza się rzekę na plecach osiołka albo na bosaka. Siostrze się już nie chciało tam łazić więc nie sprawdzałem gdzie jest zjazd do wody żeby tam podjechać autem – ale obiecuje, że tą sprawę w przyszłości zbadam :)

Ksar
Obrazek
Po drodze w kierunku na Agadir jest fajna stacja benzynowa zrobiona na potrzeby horroru „The hills have eyes” który był tam kręcony.

Stacja
Obrazek
Kolejnym punktem programu była jazda aż do Fort Bou Jeriff – opisywałem wcześniej. Tam spędziliśmy dwa dni na jeżdżeniu po okolicach od Fortu Aoreora do Sidi Ifni.

Próba wykrzyżu na pistach :)
Obrazek

Tą trasę też opisywałem już wcześniej. Najważniejsze zdarzenie miało miejsce po dwóch winach na campingu kiedy to okazało się że pozamykałem auto a kluczyki leżą na tylnej kanapie w środku. Ponieważ postanowiłem za wszelką cenę nie wybijać szyby, walczyłem pół nocy z jednym śrubokrętem żeby się dostać do środka. Potem się poddałem i poszedłem spać :) a sen przyniósł rozwiązanie problemu i teraz mogę Wam powiedzieć że takie bryki jak 80tka to ja otwieram w 30 sekund :)
W drodze powrotnej zrobiliśmy postój na wspomnianej już kiedyś plaży Legzira. Z tą tylko różnicą że wjechałem na plażę. Ciężko się manewruje wśród hotelików i knajp które tam postawili. Ale warto.

Plage Legzira
Obrazek

Obrazek

Później omijając Agadir obwodnicą wjechaliśmy na drogę wzdłuż wybrzeża i kolejny przystanek był w Essaouirze.
O tym mieście nie pisałem wcześniej zbyt dużo więc warto się na nim skupić.
Miasto założone w XVw przez Portugalczyków to kolejne w Maroku miasto portowo-warowne. Oczywiście dzieje miasta są takie że przechodziło z rąk do rąk na przestrzeni lat, ale jak ktoś wnikliwy to zapraszam do przewodnika – wszystko tam opisane :).
Czasy teraźniejsze są takie że europejczycy umiłowali sobie to miasto. Wykupili większość riad i pozamieniali w hotele. Od tego czasu noclegi w tym mieście stały się mega drogie. Ale na szczęście jest kilka perełek :)
Ale po kolei. Auto zostawia się gdziekolwiek pod murami miasta. Jest pełno parkingowych którzy kasują 30dh za noc i „pilnują” potem auta. Niektórzy nawet dają kwit z wpisaną datą :) kiedyś miałem obawy ale teraz widzę że ogólnie Maroko jest dość bezpieczne pod tym względem i auta można śmiało zostawiać w takich miejscach. Chociaż słyszałem o przypadkach kradzieży ale motorów i w Agadirze. Przy parkingach czekają kolesie z wózkami i jak ktoś ma sporo bagażów to wrzuca się je do wózka i heja w pogoni za tragarzem przez całe miasto. Tragarze również znają sporo riad gdzie można spać ale nie polecam. Najczęściej to słaba dzielnica Melleh (ci co uważnie czytają moje wpisy wiedzą już że to dzielnica żydowska). Po zmroku lepiej tam nie łazić – pełno narkomanów i pijaków – upodobali sobie to miejsce i załatwiają tam swoje narkotyczne szemrane interesy. Poza tą jedną dzielnicą cała reszta miasta jest naprawdę fajna. Labirynt małych uliczek, pełno sklepów i straganów. Jakieś małe podwórka z kawiarniami i muzyka. Super miejsce.
Ja znalazłem kiedyś wraz z moją ładniejszą połową mały hotelik Riad Nakhla, 2 rue Agadir. Ciężko tam trafić bo ulica Agadir to jakaś wąska uliczka wijąca się pomiędzy Avenue Oqba Ben Nafii a Rue du Caire. Ale polecam to miejsce bo jeszcze jest niedrogo i czysto. Nocleg 300dh za pokój 2os. Śniadanie 25 dh na łeb ale nie trzeba tam wcale jeść śniadania. Chociaż podają je na tarasie na dachu riady. Obok na murku siedzą ogromne albatrosy i mewy i wpatrują się w wasze masło :) nie wiem czemu ale te ptaki to uwielbiają :)
Ale wróćmy do zwiedzania. Od strony morza (a w zasadzie oceanu) jest port. Nawet tam widać pozostałości portugalskich fortyfikacji. Warto tam zaglądnąć. Są tam doki remontowe gdzie stoją ogromne kutry – wszystkie drewniane. Przy molo stoją te które jeszcze mogą pływać (albo nie mogą ale jakoś jeszcze pływają) a także małe niebieskie łódeczki rybackie.
W tym mieście też kręcono filmy m.in. „Aleksander” i „Królestwo Niebieskie”. Z ciekawostek to koncert Jimiego Hendrixa na plaży przy starym mieście, po którym rzeczony chciał kupić całe miasto :)
Pierwszą knajpą przy plaży idąc od strony portu jest „Chalet de la plage”. Fajne miejsce ale drogie. Właścicielem jest jedna rodzina Portugalczyków od 3 pokoleń. Miejsce ładne bo z widokiem na plaże i port. Ale są tu są wszędzie fajne i klimatyczne knajpy.
Wg mnie najfajniejszą odkrytą knajpą jak do teraz to „l’Horloge” umiejscowiona w byłej synagodze :) przy takim małym placyku zwanym Chefchaouni.

Essaouira
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No i to by było chyba na tyle z dzisiejszych opowieści. Potem w drodze powrotnej zahaczyliśmy o El-Jadide ale ją również już opisywałem. Ponieważ byłem w opisywanych miejscach już kilka razy więc zdjęcia które zamieszczam są nie tylko z tego wyjazdu ale również i z innych.

Awatar użytkownika
Boryś
Posty: 1268
Rejestracja: 31 maja 2007, 22:33
Auto: HZJ 80
Kontakt:

Re: Maroko by Boryś

Post autor: Boryś »

a no i to zdjęcie z 6marca to też Essaouira oczywiście i widok z tarasu Hotelu Riad Nakhla

ODPOWIEDZ