witam właśnie coś zacząłem zapisywać z tych moich wspomnień ... ale coś tak chyba mnie za dużo ponosi ... zresztą sami oceńcie czy chcecie to czytać
pozdrawiam
W słuchawce odezwał się dawno nie słyszany głos Adama, : Cześć! słuchaj Piotr jest okazja, podobno Mopar z Michałem chcą sprzedać długą czerwoną czterdziestkę. Kyloon oglądał ją podczas targów motoryzacji w Warszawie nie jest w najgorszym stanie , jeśli nadal szukasz długiej to podobno cena nie jest wyśrubowana. Wydeklamował jednym tchem i po zaczerpnięciu powietrza nie czekając na moją odpowiedź kontynuował : zresztą sam zadzwoń do Arka on Ci wszystko wyjaśni, nadal nie przerywając myśli dodał, tak jakby chciał i siebie a tym bardziej mnie utwierdzić w celowości zakupu pięknego samochodu,.. fajnie by było gdyś ją kupił , to jedyny taki egzemplarz w Polsce dorzucił kończąc rozmowę , życząc szczęścia i pozdrawiając Urszulę odłożył słuchawkę. No masz ci los to dał mi ten mój czterdzestkowy przyjaciel zagwozdkę.
Był Ciemny paskudny listopadowy wieczór ja jak zwykle o tej porze gdy nie szedłem na polowanie wylegiwałem się na moim wysłużonym łóżku z książką przed oczami i przy włączonym komputerze. Przerzucając kolejnie strony książki jednocześnie śledziłem co dzieje się w wirtualnym świecie moich znajomych. Ula w tym czasie jak w każdy słotny ponury dzień po zapadnięciu zmroku haftowała barwny wzorek kwiatowych obrazków , które to teraz w mglistym deszczowym świecie pozbawionym słońca mieniły się kolorami precyzyjnie dobranych nitek na białej kanwie serwetki. Przypominając , że wiosna za pięć miesięcy. W mojej głowie biły się myśli co robić ? Na leśniczówkowym podwórku stały już dwie Bjtki co prawda krótkie i każda z nich do czego innego nie tyle stworzona co przeze mnie przeznaczona. Ta o której mówił Adam była o ponad półtora metra dłuższa, wręcz idealna do dalekich nieskończenie dalekich wypraw. W taką długą to można zapakować maneli, zabezpieczyć się na każdą ewentualność… myślałem. Ta obszerność wnętrza samochodu dawałaby o wiele większe poczucie bezpieczeństwa a dodając jeszcze do tego fakt że to prawdopodobnie jedyny tego typu egzemplarz w Polsce i nieliczny w całej europie dolewał mojej wyobraźni paliwa i w mig uzupełniał w szybko rozgrzewającym się marzeniami mózgu oktany marzeń. Ula wyrwała mnie z tego odrętwienia , coś tak zawisł ? spytała po chwili, ciągnąć dalej pytanie kto dzwonił ? Stało się coś że tak się zamyśliłeś ?... nie ustępowała dociekając przyczyn mojego natychmiastowego osłupienia. Eee tam, Adam dzwonił odrzuciłem na odczepne dodając kazał Cię pozdrowić. Jaki Adam ? , Ula wyraźnie nie ustępowała , no Adam z Łodzi od dziewczynek i Eweliny , burknąłem. Mówiłem przecież że kazał Cię pozdrowić. A mówił coś o mojej beatyfikacji ? Ula próbowała żartować i wyrwać mnie z zadumy. Adam na jednym ze zlotów toyot widząc Uli cierpliwość do moich pomysłów i jej ogromny dystans do tego co robię zażartował że chyba nadszedł już czas na wniosek o beatyfikację Urszuli, czym sobie zaskarbił cwaniak jeden, dozgonną przychylność mojej małżonki. A swoją drogą musiałem wyglądać nie ciekawie skoro Ula przerwała haftowanie i ciągnęła wątek rozmowy.
Napisałem wiadomość na portalu do Mopara , odpisał natychmiast potwierdzając że Kalkuta , bo taką nazwę własną otrzymała czterdziestka wożąc kolejnych gości klubu Coyota jest do sprzedania i podał cenę. No powiedzmy nie była ona z kosmosu ale dla mnie zbyt wygórowana i co nieco za wysoka. Podałem Arkowi swoją propozycję i kwotę na jaką być może byłoby mnie stać i ewentualnie mógłbym zakupić ten wielki kawał żelastwa, i na tym rozmowa się zakończyła. Dopiero po dwóch tygodniach zorientowałem się, że właśnie tym listem i tym moim stwierdzeniem i wystawieniem mojej propozycji dobiłem targu i w tym momencie stałem się właścicielem toyoty jeszcze o tym nie wiedząc. W między czasie opowiedziałem Uli dokładnie o telefonie Adama, propozycji Arka a raczej powinienem powiedzieć Michała bo to on był właścicielem Kalkuty. Troszkę były to pokrętne i zagmatwane te moje całe tłumaczenie i Urszula nie dała się zbić z tropu i zadając jedno pytanie rozwiązała cały problem moich dylematów. Przecinając niczym Herkules węzeł gordyjski dopytała się ceny i jednoznacznie oświadczyła ; jak chcesz to sobie kup i tyle. Ostrzegając jednocześnie , że teraz to już mnie w środowisku leśnym i ofroudowym zresztą nie tylko …zjedzą i to na surowo. Jak się niebawem okazała nie było aż tak źle. Zbyt długo i zbyt dobrze i to bardzo dobrze niemal wszyscy moi przyjaciele , znajomi Ci dalsi i Ci bliżsi uważają mnie za dziwaka i człowieka zdolnego niemal do wszystkiego więc i tą moją przyszłą, trzecią już staruszkę przyjęli ze sporą aprobatą i politowaniem kiwając tylko nad moimi nowymi pomysłami głową. Ale palec wskazujący nie skierował się w kierunku czoła ani razu, przynajmniej ja tego nie widziałem pokazując mi dobitnie od czego powinienem zacząć naprawę swojego własnego organizmu.