Re: Alpy 2013
: 06 wrz 2013, 22:56
Dzień 6
Trasa wiodła szutrem na wysokość 1800mnpm, na rozległym szczycie był... kościół. Jedna z bocznych naw była otwarta i służyła za pomieszczenie dla turystów, można tam było się przespać. Spotkaliśmy tam dwóch motocyklistów porozmawialiśmy chwilę, zrobiłem im zdjęcie i rozjechaliśmy się każdy w swoją stronę. Jadąc naszą trasą wyjechaliśmy na ponad 2000mnpm, pogoda zaczęła kaprysić, chmury przechodziły dość nisko nad nami, tak więc aspekt widokowy możemy pominąć. Na jednym z zakrętów zarządziłem postój kawowy – ucząc się do egz. specjalizacyjnego i wstępnie wówczas planując wakacje miałem swego rodzaju marzenie żeby wypić kawę w alpejskich chmurach, niby błaha rzecz a cieszy... no i udało się
Podczas zjazdu minęliśmy się z koparką, która pogłębiała rowy wokół drogi szutrowej, czyli ktoś tam stara się utrzymywać te górskie drogi w dobrym stanie, byliśmy tym faktem zdziwieni, ale co kraj to obyczaj, w Polsce na takie drogi nikt nikogo nie wpuszcza i nie ma problemu... Tego dnia wyczynem było znalezienie kempingu, jedyny możliwy był koło Oulx o nazwie Gran Bosco. Standard 3 gwiazdkowy, czyli nic specjalnego a za 39 eur. Za to atmosfera bardzo fajna, bo pierwszy raz było więcej namiotów dachowych niż zwykłych. Na kampie poznaliśmy grupe Francuzów, którzy podróżowali Renault 4L, i jednym Citroenem 2CV. Naprawdę pozytywnie zakręcona ekipa – pojazdy różne od naszego ale mniej więcej duch ten sam .
Zaplanowaliśmy trasy na następne dni i poszliśmy spać.
Znowu na szlaku – w drodze na szczyt
Kościół na przełęczy
Wymarzona kawa „w chmurach”
I takie trasy ciągną się po kilkanaście kilometrów
Ruiny po drodze w dół...
Kamyk, a podobno Patrol to duże auto
Wspomniana ekipa z Renault 4L
Dzień 7
Dzisiaj miało być arcyciekawie z uwagi na planowany tunel na trasie – 900m Galeria Seguret. Dziki, długi, kręty chyba jedna z fajniejszych atrakcji na alpejskich trasach. Startujemy z rana z kempingu. Trasa zaczyna się po kilku kilometrach asfaltu. Nabieramy wysokości, zaczyna się szuter, po drodze mijamy 3 auta 4x4, mają postój fotograficzny nad malowniczymi kaskadami górskiej rzeki. My jedziemy w górę. Po 12km dojeżdżamy do... szlabanu. Dalsza droga zamknięta, tunel również. Trasy, po których się poruszamy to drogi militarne na znaku zakazu krótka informacja o zamknięciu tunelu przez prefekta szkoły wojskowej w Turynie. Robimy zdjęcia, ale rozczarowanie jest wielkie. Dalej za tunelem miało być Monte Jafferau a tu taki problem. Decydujemy, że zaatakujemy jeszcze dzisiaj Colle de Sommelier czyli najwyżej przęłecz z jeziorem na prawie 3000 metrów. Mijamy asfaltem Bardonecchie i znowu zaczynamy jechać w górę (jesteśmy tylko na 1600m) zaczyna być mocno widokowo, bo wjeżdżamy w sam środek gór. Wokół szczyty po 3500m, na początku bardzo dziurawy asfalt, ale już po chwili szuter. Wjeżdżamy do dolinki na 2200, ze schroniskiem wodospadami, i krętą drogą w górę. Wokół coraz więcej śniegu , oczywiście postój na śnieżne foto. Pniemy się w górę, zaczyna być trudniej bo trasa bardzo kamienista. Dojeżdżamy do pierwszego śniegu, który zmusza nas do objazdu, ale bez problemu się da, następnie na ok 2600m mijamy się ze Defenderem 110, oczywiście machcamy sobie wzajemnie i dalej w górę. W końcu osiągamy 2815mnpm i koniec. Na trasie leży śnieg totalnie uniemożliwiający dalszą jazdę. Stoją tam 2 niemieckie 4x4, załogi schodzą właśnie pieszo z przełęczy. Dowiadujemy się, że idąc na azymut jezioro osiągniemy za jakieś 45min. Zmieniamy obuwie i rodzaj napędu i w górę. Podejście jest wymagające, szczególnie musimy uważać na młodą część naszej ekipy. Widok zamarzniętego i przykrytego śniegiem jeziora nas zaskakuje, wokół niesamowity widok gór. Wchodzimy z Magda parę metrów wyżej ale Garmin pokazuje 2958m, a bardzo chcieliśmy osiągnąć te 3km. Trochę nas straszą ciemniejsze chmury, które przewalają się wokół, więc staramy się szybko zejść do samochodu. Zjazd jest również ekscytujący jak jazda w górę. Znowu jesteśmy w dolince, i zapada decyzja, że dzisiaj tu śpimy. Rozkładamy się nad brzegiem rzeki, słychać 50m wodospad, jak dla nas idealny wakacyjny klimat. Kawałek od nas jest małe schronisko, a w nim pyszna kawa serwowana w miseczkach.
Później spacer po dolince, a wieczór przy butelce wina i serze, i to dla mnie jest kwintesencja turystyki 4x4. Miejsce polecam...
Jedziemy do tunelu... jeszcze...
Kaskady górskiego potoku
Dalej się nie da
Wspomniany szlaban.
Góry wokół robią wrażenie
W kierunku Colle de Somelier
Sztuczny zbiornik i tama...
Do folderu reklamowego Nissana
Widok na dolinę.
W środku gór
Tu przejechać na wprost się nie da, ale jest objazd
Na szczycie – za nami jezioro
Tu byśmy nie przejechali
A świstak siedzi i zawija
Nasze lokum
Kryptoreklama... a może modniej lokowanie produktu
Poranek
Trasa wiodła szutrem na wysokość 1800mnpm, na rozległym szczycie był... kościół. Jedna z bocznych naw była otwarta i służyła za pomieszczenie dla turystów, można tam było się przespać. Spotkaliśmy tam dwóch motocyklistów porozmawialiśmy chwilę, zrobiłem im zdjęcie i rozjechaliśmy się każdy w swoją stronę. Jadąc naszą trasą wyjechaliśmy na ponad 2000mnpm, pogoda zaczęła kaprysić, chmury przechodziły dość nisko nad nami, tak więc aspekt widokowy możemy pominąć. Na jednym z zakrętów zarządziłem postój kawowy – ucząc się do egz. specjalizacyjnego i wstępnie wówczas planując wakacje miałem swego rodzaju marzenie żeby wypić kawę w alpejskich chmurach, niby błaha rzecz a cieszy... no i udało się
Podczas zjazdu minęliśmy się z koparką, która pogłębiała rowy wokół drogi szutrowej, czyli ktoś tam stara się utrzymywać te górskie drogi w dobrym stanie, byliśmy tym faktem zdziwieni, ale co kraj to obyczaj, w Polsce na takie drogi nikt nikogo nie wpuszcza i nie ma problemu... Tego dnia wyczynem było znalezienie kempingu, jedyny możliwy był koło Oulx o nazwie Gran Bosco. Standard 3 gwiazdkowy, czyli nic specjalnego a za 39 eur. Za to atmosfera bardzo fajna, bo pierwszy raz było więcej namiotów dachowych niż zwykłych. Na kampie poznaliśmy grupe Francuzów, którzy podróżowali Renault 4L, i jednym Citroenem 2CV. Naprawdę pozytywnie zakręcona ekipa – pojazdy różne od naszego ale mniej więcej duch ten sam .
Zaplanowaliśmy trasy na następne dni i poszliśmy spać.
Znowu na szlaku – w drodze na szczyt
Kościół na przełęczy
Wymarzona kawa „w chmurach”
I takie trasy ciągną się po kilkanaście kilometrów
Ruiny po drodze w dół...
Kamyk, a podobno Patrol to duże auto
Wspomniana ekipa z Renault 4L
Dzień 7
Dzisiaj miało być arcyciekawie z uwagi na planowany tunel na trasie – 900m Galeria Seguret. Dziki, długi, kręty chyba jedna z fajniejszych atrakcji na alpejskich trasach. Startujemy z rana z kempingu. Trasa zaczyna się po kilku kilometrach asfaltu. Nabieramy wysokości, zaczyna się szuter, po drodze mijamy 3 auta 4x4, mają postój fotograficzny nad malowniczymi kaskadami górskiej rzeki. My jedziemy w górę. Po 12km dojeżdżamy do... szlabanu. Dalsza droga zamknięta, tunel również. Trasy, po których się poruszamy to drogi militarne na znaku zakazu krótka informacja o zamknięciu tunelu przez prefekta szkoły wojskowej w Turynie. Robimy zdjęcia, ale rozczarowanie jest wielkie. Dalej za tunelem miało być Monte Jafferau a tu taki problem. Decydujemy, że zaatakujemy jeszcze dzisiaj Colle de Sommelier czyli najwyżej przęłecz z jeziorem na prawie 3000 metrów. Mijamy asfaltem Bardonecchie i znowu zaczynamy jechać w górę (jesteśmy tylko na 1600m) zaczyna być mocno widokowo, bo wjeżdżamy w sam środek gór. Wokół szczyty po 3500m, na początku bardzo dziurawy asfalt, ale już po chwili szuter. Wjeżdżamy do dolinki na 2200, ze schroniskiem wodospadami, i krętą drogą w górę. Wokół coraz więcej śniegu , oczywiście postój na śnieżne foto. Pniemy się w górę, zaczyna być trudniej bo trasa bardzo kamienista. Dojeżdżamy do pierwszego śniegu, który zmusza nas do objazdu, ale bez problemu się da, następnie na ok 2600m mijamy się ze Defenderem 110, oczywiście machcamy sobie wzajemnie i dalej w górę. W końcu osiągamy 2815mnpm i koniec. Na trasie leży śnieg totalnie uniemożliwiający dalszą jazdę. Stoją tam 2 niemieckie 4x4, załogi schodzą właśnie pieszo z przełęczy. Dowiadujemy się, że idąc na azymut jezioro osiągniemy za jakieś 45min. Zmieniamy obuwie i rodzaj napędu i w górę. Podejście jest wymagające, szczególnie musimy uważać na młodą część naszej ekipy. Widok zamarzniętego i przykrytego śniegiem jeziora nas zaskakuje, wokół niesamowity widok gór. Wchodzimy z Magda parę metrów wyżej ale Garmin pokazuje 2958m, a bardzo chcieliśmy osiągnąć te 3km. Trochę nas straszą ciemniejsze chmury, które przewalają się wokół, więc staramy się szybko zejść do samochodu. Zjazd jest również ekscytujący jak jazda w górę. Znowu jesteśmy w dolince, i zapada decyzja, że dzisiaj tu śpimy. Rozkładamy się nad brzegiem rzeki, słychać 50m wodospad, jak dla nas idealny wakacyjny klimat. Kawałek od nas jest małe schronisko, a w nim pyszna kawa serwowana w miseczkach.
Później spacer po dolince, a wieczór przy butelce wina i serze, i to dla mnie jest kwintesencja turystyki 4x4. Miejsce polecam...
Jedziemy do tunelu... jeszcze...
Kaskady górskiego potoku
Dalej się nie da
Wspomniany szlaban.
Góry wokół robią wrażenie
W kierunku Colle de Somelier
Sztuczny zbiornik i tama...
Do folderu reklamowego Nissana
Widok na dolinę.
W środku gór
Tu przejechać na wprost się nie da, ale jest objazd
Na szczycie – za nami jezioro
Tu byśmy nie przejechali
A świstak siedzi i zawija
Nasze lokum
Kryptoreklama... a może modniej lokowanie produktu
Poranek