Dość długo nie pisałem - ale trochę podróżowałem w sumie mam już zrobione ponad 30 tys KM. Teraz celem jest Albania i Mongolia - oczywiście nie w tym samym czasie.
Z dalszych modyfikacji:
założyłem hamulec ręczny na wale - bo ten który był o mało dwa razy nie doprowadził do zabicia mnie i rodziny
i wywaliłem tylne siedzenie (jedną część) i zamontowałem lodówkę na stałe w aucie aby co postój jej nie wyjmować (doświadczenie
! )
Podsumowując trochę budowę tego auta i moje doświadczenia z podróży: nie powiem nic nowego: pięknie wpisuję się w to co mówią doświadczeni podróżnicy o etapach dorastania: mam znowu tysiąc pomysłów jak auto zmodyfikować, ale już nie chcę znowu pakować kasy. Obecnie jeżeli chodzi o funkcjonalność i spanie w środku - jest perfekcyjny, np. żaden namiot dachowy nie wchodzi w grę - byłem w pewnej bardzo dalekiej krainie gdzie ciągle lało, wiało i było baaaardzo zimno a moi towarzysze podróży z auta obok spali w namiocie (dobrej klasy - żaden syf) - i nie byli tym zachwyceni, a ja odpalałem webasto i nawet jak temperatura spadała do zera stopni z silnym wiatrem i lało - miałem to w nosie, nie wspominając że jest bezpieczniej i ciszej. Ale to o mnie- każdy ma inne preferencje - aby nie wywoływać tu niepotrzebnych emocji u tych którzy twierdzą że namiot dachowy to the beściak
-> może tak, ale tam gdzie jest sucho... a nie zimno i mokro - przynajmniej tak twierdzę ja i będę się tego trzymał.
Samochód aby był niezawodny w podróży i aby bez strachu jechać musi być przygotowany - więc kasa
- bez tego ani rusz. Oczywiście niestety przedobrzyłem i teraz bym zrobił auto inne (mniej telewizorów i bajerów z których nie korzystam) ale to też od początku wszyscy mówili - a każdy musi mieć swoją krzywą uczenia się. Samochód nigdy mnie nie zawiódł - ale raczej jest to wynik perfekcyjnego przygotowania przed każda wyprawą (i oczywiście sporych pieniędzy), niż legendarnej niezawodności (nie wierzę w niezawodne samochody do których leje się olej roślinny i bez problemów cykają 500 tyś km).
Rodzina przyjęła sposób podróżowania bardzo dobrze i wyobraźcie sobie, że jak powiedziałem, że spędzimy 30 dni śpiąc w samochodzie i będą nas gryzły moskity na syberii -> wszyscy się ucieszyli
a jeszcze dwa lata temu dostawałem ścierką po łbie.
Obecnie jeszcze wymieniam amory bo tamte co prawda jeszcze trzymały ale zaczynałem się powoli bać że klękną - a mongolia i traska którą chcemy cyknąć to ok. 20 - 25 tyś km (może i więcej bo apetyt rośnie ....
!!! ) to nie w kaszę dmuchał.
A i jak ktoś ma jakieś doświadczenia z podróży do Mongolii to jestem bardzo ich ciekaw.... -
Pozdrawiam wszystkich
Przyrodnik