ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
Moderator: luk4s7
Re: ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
Poczytalem, co ma Franc do powiedzienie i calkowicie jest to odmienne ze stanowiskiem rajdow
Na rajdach stwierdzili ze Franc strzelil focha i zabral zabawki z piaskownicy
Tak niestety konczy sie wspolpraca z "duzymi korporacjami" i "spolkami akcyjnymi" tylko $$$$ sie liczy
Na rajdach stwierdzili ze Franc strzelil focha i zabral zabawki z piaskownicy
Tak niestety konczy sie wspolpraca z "duzymi korporacjami" i "spolkami akcyjnymi" tylko $$$$ sie liczy
Re: ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
Proponuje wyciecie tego tematu
Franc zle wyrazal sie o marce Toyota a my tu reklamujemy mu impreze
Franc zle wyrazal sie o marce Toyota a my tu reklamujemy mu impreze
Re: ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
bedziez mial xsywke CHERMWOLF
Re: ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
czobi pisze:bedziez mial xsywke CHERMWOLF
Re: ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
Ale on zadnej reklamy nie potrzebujewolf pisze:Proponuje wyciecie tego tematu
Franc zle wyrazal sie o marce Toyota a my tu reklamujemy mu impreze
A Toyoty to syf ! - kazdy ci powie !! powinni do kazdej siekiere dodawac jak do jeep'a czy land rovera zeby mozna bylo samemu te kanciaste ksztalty skorygowac
Re: ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
Dziś z nim rozmawiałem i chciałby mieć HZJ-ota ale na razie jest jeszcze za drogi
Re: ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
Ze Zmoty wrócili. W szlamie po zawias przez prawie półtora dnia. Fajnie było choć i są przemyślenia. Przesympatyczny zestaw teamu: Hashid z Lopeksem w LJ70, Artur z bratem Waldkiem w Jeepie Rubicon oraz Ja z Marcinem. Po raz kolejny Pan jest zadowolony . Za bardzo nie wiem co robiliśmy swoimi autobusami w tamtej krainie ale ilość zdobytych pieczątek zadawala. Byliśmy chyba jedynymi załogami bez lawety nie licząc kilku autek z przygody. Czasy się zmieniają. Suzuki króluje z dwoma elektrykami i mechanikiem na pokładzie . Impreza bardzo wymagająca i bez wyciągarki nie ma co tam się pchać. Wszystkie próby to wieczny winch Moja jest zbyt małą ale dała sobie radę. Czasem prądu brakło. Lina syntetyczna to coś pięknego.
Hashidowy Bullface przeszedł niezłe piekło i wytrzymał Kolejna imprezka pod rząd i jest git. Poprzednio z tą wyciągarką zdobył maksa na Bagnie Reklamy.
Pierwszego dnia do 22-ej robiliśmy 3 pieczątki - Rzeźnia. Jak się okazało najtrudniejsze na całej imprezie i większość załóg je omijało. Nie było żadnego drzewa do zaczepienia się a tylko sitowie i cherlawe krzaczki swobodnie rosnące na torfie. I tak siedem z dziesięciu tam umiejscowionych pieczątek pozostało przez nas nietkniętych - nie było szans. Potem kilka godzin drapaliśmy się do kolejnych czterech. Jadąc do jednej z nich pchaliśmy z Marcinem dwie tony torfu przed maską jadąc pod górę. Coś niesamowitego - torfowe wzgórza Autko na chwilę zgasło a rozrusznik nie miał siły się zakręcić. Przez chwilę padło hasło- jesteśmy w dupie. Ratowało nas tylko pożyczenie od kogoś akumulatora. Gdy Artur już pędził z pomocą zaryzykowałem i po raz ostatni desperacko przekręciłem kluczyk - Toyka odpaliła Była już ciemna noc W sumie szkoda, że nie pieliśmy się dalej do góry po kolejne pieczątki ale jakoś tak psycha siadła.
Dwie godziny snu na siedząco po wyjechaniu z jednej z prób z mokrymi kulasami. Oj miejscami było zimno . Jak poszliśmy spać to Hashidy sobie pulpety ugotowały - podobno Na szczęście po kilku godzinach zrehabilitowali się kanapką z pasztetem. . Lecz i taki nie zostanie zapomniane
Następnego poranka zdobyliśmy dwie kolejne proste pieczątki o dziwo na kołach Ładoga oraz Piekiełko. Na kilka godzin postanowiliśmy wstąpić na próbę "07 zgłoś się" z sześcioma pieczątkami. Ta próba mnie się podobała. Fotki z niej poniżej. Cieszy fakt że tylko dwa samochody zrobiły ja od początku do końca według wytyczających ja taśm. Większość załóg skracało końcówkę i podjeżdżając od góry do ostatniej pieczątki. Tam prądu zbrakło Łukiemu i wyciągaliśmy go z dziury przy szerokiej gawiedzi miejscowych. Potem pojechaliśmy na ratunek naszych znajomych z Przygody ale po przyjechaniu była tam już sielanka. Zaraziliśmy się nią i towarzysko skończyliśmy zbieranie pieczątek na kilka godzin przed terminem oddania kart.
Super wymarzona pogoda. Słoneczko i nie za zimno choć nocą taśma do drzewa zaczynała sztywnieć od zimna. Szron na trawie też był. Ze strat u mnie tylko zgubiona taśma do drzewa. Jakoś to przeboleję bo najważniejsze że autko całe.
Nie uwierzycie ale Maxxis najlepiej robi z 0,1 Atm w kołach Niestety przy takim ciśnieniu niezbędne są beadlocki. Najlepsze jest to, że kupiłem specjalnie na Zmotę ale nie założyłem ich z braku czasu. Na szczęście opon nie pozdejmowaliśmy.
Impreza na zakończenie na wypasie i jak to mówi Franc -"Grubo było". Tańczący zespół przemiłych Pań sie podobał. Zwłaszcza jedna była sympatyczna z wyglądu
Jak dostanę od Francka autoryzację oraz inne fotki to wrzucę na swoja stronkę. Faktycznie jest drugie dno tej całej akcji z forum
http://www.adrenalinka.pl/forum/viewtopic.php?f=6&t=375
Hashidowy Bullface przeszedł niezłe piekło i wytrzymał Kolejna imprezka pod rząd i jest git. Poprzednio z tą wyciągarką zdobył maksa na Bagnie Reklamy.
Pierwszego dnia do 22-ej robiliśmy 3 pieczątki - Rzeźnia. Jak się okazało najtrudniejsze na całej imprezie i większość załóg je omijało. Nie było żadnego drzewa do zaczepienia się a tylko sitowie i cherlawe krzaczki swobodnie rosnące na torfie. I tak siedem z dziesięciu tam umiejscowionych pieczątek pozostało przez nas nietkniętych - nie było szans. Potem kilka godzin drapaliśmy się do kolejnych czterech. Jadąc do jednej z nich pchaliśmy z Marcinem dwie tony torfu przed maską jadąc pod górę. Coś niesamowitego - torfowe wzgórza Autko na chwilę zgasło a rozrusznik nie miał siły się zakręcić. Przez chwilę padło hasło- jesteśmy w dupie. Ratowało nas tylko pożyczenie od kogoś akumulatora. Gdy Artur już pędził z pomocą zaryzykowałem i po raz ostatni desperacko przekręciłem kluczyk - Toyka odpaliła Była już ciemna noc W sumie szkoda, że nie pieliśmy się dalej do góry po kolejne pieczątki ale jakoś tak psycha siadła.
Dwie godziny snu na siedząco po wyjechaniu z jednej z prób z mokrymi kulasami. Oj miejscami było zimno . Jak poszliśmy spać to Hashidy sobie pulpety ugotowały - podobno Na szczęście po kilku godzinach zrehabilitowali się kanapką z pasztetem. . Lecz i taki nie zostanie zapomniane
Następnego poranka zdobyliśmy dwie kolejne proste pieczątki o dziwo na kołach Ładoga oraz Piekiełko. Na kilka godzin postanowiliśmy wstąpić na próbę "07 zgłoś się" z sześcioma pieczątkami. Ta próba mnie się podobała. Fotki z niej poniżej. Cieszy fakt że tylko dwa samochody zrobiły ja od początku do końca według wytyczających ja taśm. Większość załóg skracało końcówkę i podjeżdżając od góry do ostatniej pieczątki. Tam prądu zbrakło Łukiemu i wyciągaliśmy go z dziury przy szerokiej gawiedzi miejscowych. Potem pojechaliśmy na ratunek naszych znajomych z Przygody ale po przyjechaniu była tam już sielanka. Zaraziliśmy się nią i towarzysko skończyliśmy zbieranie pieczątek na kilka godzin przed terminem oddania kart.
Super wymarzona pogoda. Słoneczko i nie za zimno choć nocą taśma do drzewa zaczynała sztywnieć od zimna. Szron na trawie też był. Ze strat u mnie tylko zgubiona taśma do drzewa. Jakoś to przeboleję bo najważniejsze że autko całe.
Nie uwierzycie ale Maxxis najlepiej robi z 0,1 Atm w kołach Niestety przy takim ciśnieniu niezbędne są beadlocki. Najlepsze jest to, że kupiłem specjalnie na Zmotę ale nie założyłem ich z braku czasu. Na szczęście opon nie pozdejmowaliśmy.
Impreza na zakończenie na wypasie i jak to mówi Franc -"Grubo było". Tańczący zespół przemiłych Pań sie podobał. Zwłaszcza jedna była sympatyczna z wyglądu
Jak dostanę od Francka autoryzację oraz inne fotki to wrzucę na swoja stronkę. Faktycznie jest drugie dno tej całej akcji z forum
http://www.adrenalinka.pl/forum/viewtopic.php?f=6&t=375
Re: ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
Ales blota pchal
A kto to tak skundlil 40'tke ??
Generalnie fajna mpreza - ale szkoda, ze na polnocy
A kto to tak skundlil 40'tke ??
Generalnie fajna mpreza - ale szkoda, ze na polnocy
Re: ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
Ta czterdziestka jest na sprężynkach, a widziałem że gdzieś się ten temat już pojawił W terenie jeździ od dosyć dawna bo kojarzę ten samochód. Sympatyczne i miłe chłopaki. Niestety Zmota jest wymagająca i mechanik nie podołał.
Re: ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
Kylonkylon pisze:Ta czterdziestka jest na sprężynkach, a widziałem że gdzieś się ten temat już pojawił W terenie jeździ od dosyć dawna bo kojarzę ten samochód. Sympatyczne i miłe chłopaki. Niestety Zmota jest wymagająca i mechanik nie podołał.
a co mu sie stalo ze "mechanik" nie dal rady???
Pytam, bo mam to samo, a slyszalem ze orginal wiecej niz 8000 LBS nie wytrzymuje!
Prawda je to???
Czarek
Re: ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
Po Zmocie mam różne przemyślenia.
Ogólnie eljot dał sobie radę. Niestety moim zdaniem koła, blokady, moc i moment silnika miały mniejsze znaczenie - było ciągłe łinczowanie. Różnica sprzętowa pozwalała wbić sie w gówno głębiej o parę centymetrów, no może też odciążenie wyciągary miało znaczenie.
Żółta optima wyczerpała zapas energii i faktycznie na próbie 07 zgłos się po prostu się zesraliśmy i jak te barany staliśmy po 5 minut ładując aku aby wyciągna się 5 cm do przody popychając jakieś mokre łajno przed sobą. Finał to wyciąganie przez Kylona na zbloczu z dodatkowym wyciąganiem nasza wyciągarą na zbloczu. W przyszłym roku drugi aku obowiązkowo.
Fizycznie to holernie wyczerpująca impreza - Lopex był u kresu wyczerpania ale napierał dzielnie. Pilot to naprawdę ważne ogniwo. Słabe zelazo mozna sprytnie poprowadzić jak udowodnił to Kylon na Bagnie. Zmoty na lawetach to inna sprawa. Ciekawy w turystyku był sprzęt z komputerem do sterowania fazami rozrządu w silniku - nie zdecydowali się na start w Extremie.
Aha - gdyby ktoś miał ochotę popełnić samobójsto i wcześniej potrzebował osiągnąć kres psychy to zapraszam do zabawy stalową liną - poskręcana i połamana na wszystkie strony. Syntetyk rules.
Ogólnie eljot dał sobie radę. Niestety moim zdaniem koła, blokady, moc i moment silnika miały mniejsze znaczenie - było ciągłe łinczowanie. Różnica sprzętowa pozwalała wbić sie w gówno głębiej o parę centymetrów, no może też odciążenie wyciągary miało znaczenie.
Żółta optima wyczerpała zapas energii i faktycznie na próbie 07 zgłos się po prostu się zesraliśmy i jak te barany staliśmy po 5 minut ładując aku aby wyciągna się 5 cm do przody popychając jakieś mokre łajno przed sobą. Finał to wyciąganie przez Kylona na zbloczu z dodatkowym wyciąganiem nasza wyciągarą na zbloczu. W przyszłym roku drugi aku obowiązkowo.
Fizycznie to holernie wyczerpująca impreza - Lopex był u kresu wyczerpania ale napierał dzielnie. Pilot to naprawdę ważne ogniwo. Słabe zelazo mozna sprytnie poprowadzić jak udowodnił to Kylon na Bagnie. Zmoty na lawetach to inna sprawa. Ciekawy w turystyku był sprzęt z komputerem do sterowania fazami rozrządu w silniku - nie zdecydowali się na start w Extremie.
Aha - gdyby ktoś miał ochotę popełnić samobójsto i wcześniej potrzebował osiągnąć kres psychy to zapraszam do zabawy stalową liną - poskręcana i połamana na wszystkie strony. Syntetyk rules.
- fuda
- Klubowicz
- Posty: 166
- Rejestracja: 04 kwie 2007, 15:06
- Auto: KZJ70 nieaktualny, GRJ120 nowa era
- Kontakt:
Re: ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
hashid pisze:......
Aha - gdyby ktoś miał ochotę popełnić samobójsto i wcześniej potrzebował osiągnąć kres psychy to zapraszam do zabawy stalową liną - poskręcana i połamana na wszystkie strony....
znam to uczucie.......lament..... co ja tutaj robie... itp
Re: ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
Tak na tej imprezie wyciągarka miała największe znaczenie.
Czarku. Chłopaki wspominali coś o wybuchu wyciągarki z powodu braku w niej oleju
Czarku. Chłopaki wspominali coś o wybuchu wyciągarki z powodu braku w niej oleju
Re: ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
O kurka
Ze niby co, zatarla sie
Ludzie to maja podejscie do rodzaju napedu
BTW, trzeba pomyslec o chlodnicy oleju wyciagarki, lub dla tych elektrycznych, o jakims generatorze na pace
Mozna tez pomyslec o czyms takim http://www.pny2009.com/cms/front_conten ... eich13.jpg
Czarek
Ze niby co, zatarla sie
Ludzie to maja podejscie do rodzaju napedu
BTW, trzeba pomyslec o chlodnicy oleju wyciagarki, lub dla tych elektrycznych, o jakims generatorze na pace
Mozna tez pomyslec o czyms takim http://www.pny2009.com/cms/front_conten ... eich13.jpg
Czarek
Re: ZMOTA - Highway to Hell - 23-26 października 2008
Badziew - Ciezkie to bedzie jak diabli i przod bedzie piknie nurkowal w blocie tak, ze do dolnego wincha nigdy nie dojdziesz ..CzarekN pisze:
Mozna tez pomyslec o czyms takim
http://www.pny2009.com/cms/front_conten ... eich13.jpg
Czarek
Co innego Warn terkotka z 2'm silniczkami 6hp
Odnosnie pradu to trzeba zapodac albo 2 aku, albo przynajmniej 100Ah i alternator tak ze 150Ah