Poza długim tunelem (których jak wiadomo w PL jest mnóstwo) nie zdarzyło mi się aby telefon miał problem z ustaleniem pozycji. A to dlatego że ustalanie jej jest daleko bardziej złożone niż w nawigacji samochodowej. Telefonu korzystają z: GPS + triangulacji GSM + Wifi. Dlatego działa to również w pomieszczeniach. Nie będę się bardziej zagłębiał ale ustalanie pozycji w telefonie działa najlepiej z wszelkich dostępnych metod.
Oczywiście jak 20m za tunelem jest droga w którą musisz skręcić to brak idealnej lokalizacji w długim tunelu musi skompensować łącznik (między pedałami i kierownicą
)
To co opisałeś jako dane o ruchu z RDS nazywa się TMC czyli Traffic Message Channel. W Polsce działa również ale nędznie w porównaniu np. z Niemcami. Tam to chodzi faktycznie super.
Zapewne chodzi o to że TMC jest darmowy. Może z niego korzystać każdy kto ma kompatybilny sprzęt. Bez opłat. Dane dostarczane online płyną do konkretnego użytkownika od konkretnego właściciela. Można sprawdzić do kogo, ile, jak często itd. No i pobrać za to kasę. Myśle że to główna przyczyna takiego stanu rzeczy w PL.
Dzisiaj ogólnie nie są problemem dane o ruchu tylko ich jakość czyli m.in. szybkość gromadzenia, przetwarzania i przekazywania użytkownikom. Google ma jedne z najlepszych danych (jeśli nie najlepsze) wynikające z efektu skali. Każdy użytkownik Androida domyślnie ma włączone rejestrowanie i przekazywanie danych o swojej lokalizacji na serwery Googla. W iOS (czyli na iPhone’ach) trzeba wyraźnie się zgodzić i/lub ręcznie włączyć. Aby zachęcić użytkowników do takiego kroku oferuje się im usługi typu „dam ci znać kiedy musisz wyjść żeby zdążyć na wydarzenie które masz w kalendarzu” itd. Funkcja niby darmowa ale płacimy za nią naszymi danymi.
Toyota korzysta z danych TomTom’a. Ta firma rozdaje swoją nawigację niemalże darmo gdyż żyje ze sprzedaży map firmom oraz danych o ruchu drogowym. Czym więc więcej użytkowników jeździ z „darmowymi” mapami tym więcej danych o ruchu zbiera firma (i sprzedaje).
Suche dane nie są jednak jeszcze wiele warte jeśli nie zarządza nimi odpowiedni algorytm. Coraz częściej jest to tzw. sztuczna inteligencja czyli uczenie maszynowe, AI czy jak by tego nie nazwać. No bo co nam mówi informacja że w danym miejscu 5 użytkowników stoi? Może się spotkali i rozpijają flaszkę na parkingu, a może rodzina zatrzymała się na sikanie. Mając jednak algorytm który zauważy że tych 5 użytkowników poruszało się dotychczas w tym samym kierunku ale niezależnie i nagle stoi, paru innych z naprzeciwka również się zatrzymało itd., a to miejsce w którym nie dochodzi do spowolnień ani zatrzymań, zapewne oznacza jakieś utrudnienie. Kiedy się przeciąga jakiś czas (no właśnie, jaki?) to trzeba dać znać innym że jest problem i żeby wyznaczyli alternatywną trasę.
No i tutaj kłaniania się następny algorytm na który narzekałem w postach wyżej czyli umiejetność zmiany trasy w locie. Jedne urządzenia/systemy robią to online na serwerze głównym jak NaviExpert a inne lokalnie jak wbudowana nawigacja Toyoty. Od tego algorytmu (oraz jakości otrzymanych danych o ruchu i danych mapowych) zależy czy lepsza trasa się pojawi szybko i będzie dobrej jakości (o ólnie rzecz ujmując) czy też będziemy stać w korku. A może 5 min stania to i tak szybciej niż jakikolwiek objazd?
Tu poruszyłem jeszcze jeden aspekt - jakość danych mapowych. Aktualizacja 2x do roku to „trochę” rzadziej niż np. Google Maps - prawie w czasie rzeczywistym. Przechowywanie danych na urządzeniu i aktualizowanie przez USB czy DVD to już historia. To ewentualnie mogłoby być przechowywane lokalnie w dedykowanej nawigacji ale aktualizowane online. Po co mam latać z pendrakiem jak zmiany dotyczą np. 100MB miesięcznie. To żadna ilość danych, można to przesłać online.
NaviExpert oraz Google Maps nie przechowują danych mapowych lokalnie prawie wcale. Po co zajmować miejsce na telefonie jak można pobrać w locie potrzebny fragment? A jak ktoś chce to sobie wcześniej zapisze kawałek mapy w offline gdy spodziewa się braku zasięgu GSM.
Tak to widzę. Pewne technologie są już po prostu przestarzałe. Świat IT zasuwa znacznie szybciej niż to co widzimy w autach (szczególnie japońskich, bo niemieckie próbują nadążać).