Po pierwsze auto bede kupowac w kraju wszelkiej szczesliwosci i najzielenszego dolara i na poczatku tam bede go uzytkowal (powiedzmy ze wakacyjnie - typu wypad do Meksyku na miesiac). Nim go sprowadze do Polski chcialbym jeszcze dojechac kawalek dalej - i tutaj bedzie do ustalenia czy na polnoc za krag polarny, czy tez w strone Darien Gap.
Mam jako takie mozliwosci zakupu i sprawdzenia auta w stanach (mimo pomieszkiwania w Polsce) wiec wybor dostepnych modeli ogranicza sie tylko do wersji benzynowych. Z mozliwosci finansowych jasno wynika ze moze to byc seria 80-ta lub 100-ka. I chyba (co zrozumiale) bardziej 80ka bo za roznice paru tysiecy dolarow mozna ja jeszcze nieco dozbroic - zakladajac ze pakiet "startowy" bedzie podobny (mowa o koncowce produkcji jednego i poczatku drugiego - czyli koncowka lat 90tych). Czyli de facto 4,5l rzedowka badz 4,7l V8. Ani jeden ani drugi nie wydaje sie byc wyzylowany w jakikolwiek sposob. Z wyjazdu do Boliwii pamietam wszechobecne LC serii 80 ktore dymaly we wszystkich kierunkach po Salarze i "gorkach" w okolicy Tupizy (wysokosci 5000+mnpm).
co byscie doradzili? co powinno byc trwalsze (porownuje auta uzytkowane w identyczny sposob). WIem ze starszy ma gorszy komfort - choc i tak o niebo lepszy niz duzo tanszy 4Runner.
Nie wiem czy szukac wersji z blokadami dyfrow przod tyl - czy nie ma to sensu?
Najpewniej autem bede podrozowal z rodzina - wiec nie bedzie fura szykowana do ekstremalnych przepraw - ma po prostu pewnie i bezpiecznie zawiezc mnie tam gdzie prowadza kiepskie szutrowe gorskie drogi np w Meksyku czy na Alasce, ciagania sie pod gore, namiotow na dachu itd nie przewiduje - bo to nie takie przeznaczenie pojazdu.
Zakladajac ze pojde w starszy model (oczywiscie kryterium "mniej zajezdzony" jest nadrzedne) to lepiej LX450 czy TLC?
-------> 