VZJ90 czyli taki trochę mniej typowy LC
: 06 gru 2016, 00:23
'98 VZJ90 czyli "krótka" J9, z benzynowym 3.4 V6, manualną skrzynią, kupiony w marcu 2009 roku.
Tak to wygląda
Na wstępie nadmienię, że w końcu dojrzałem do decyzji wystawienia tego auta na sprzedaż, zabieram się za to od półtora roku, ale nie jest to łatwa decyzja. Natomiast absolutnie nie zakładam tego tematu po to, żeby zachwalać wóz (to będę robił w ogłoszeniu ). Po prostu chciałem, żeby też się tutaj, wśród wszystkich Waszych fantastycznych Toyot ten Land Cruiser pojawił. I dla mnie samego taki temat też będzie fajną pamiątką.
Land Cruiser był marzeniem w zasadzie od zawsze. W moim rodzinnym domu Toyot mieliśmy już w bardzo mnogo, więc raczej nie było wątpliwości, że będzie to wielka miłość. Niestety szukanie auta było drogą przez mękę, jeździliśmy ze staruszkiem oglądać te złomy i było to w większości przypadków marnowanie czasu. Oglądałem z początku J7-ki, ale miałem chyba strasznego pecha, bo jedna była gorsza od drugiej. Mistrzem świata był gość, który zawiózł nas w teren, załączył przód, ale nie mógł go potem odłączyć, zaczęło wszystko zgrzytać, a silnik zaczął kopcić jak SM42, a to był benzyniak
Z J9 nie było lepiej, same rozmowy ze sprzedającymi były wykańczające psychicznie, a najgorsze były egzemplarze, które w ogóle nie jeździły w terenie (i rzeczywiście wyglądały na takie, które latały raczej tylko po czarnym). Nie wiem jak można jeździć tak zaniedbanymi autami, które np. w ogóle nie posiadały zawieszenia... Inna sprawa, że budżet na auto był z tych niższych, nie wyższych. Ale w końcu pojawił się on. Benzynowe 5VZ-FE pod maską, w manualu, ogłoszenie napisane po polsku, sprzedający przez telefon bardzo normalny, nie opowiadał żadnych bajek. Pojechaliśmy. Cena była niezła, ale to był 2009 rok i jak sięgam pamięcią wstecz to wtedy był absolutny kult diesla, wszystkie podobne auta z dużymi benzyniakami też były wyraźnie tańsze niż diesel. Teraz jest trochę inaczej, szczególnie jak śledzę ogłoszenia z benzynowymi J12 w Polsce i całej Europie- wszystkie zadbane auta znikają w mgnieniu oka.
Na miejscu w zasadzie wszystko się zgadzało, gość ostrzegł, że holował autem przyczepę z quadami, niestety zbyt niską i na pewno są z tyłu do wymiany sprężyny. Amortyzatory niby są ok, ale on też je by zalecał wymienić. Oprócz tego przyczepiłem się też do głośno pracującej pompy wspomagania. Wiedziałem wcześniej, że auto miało kiedyś stłuczkę, ma nieoryginalne reflektory, grill, popękane nadkole, spoko, mi to w ogóle nie przeszkadzało. Bardziej się bałem tego, że facet mówił, że odświeżał lakier, miał jakąś firmę budującą naczepy, gdzie mieli lakiernię, co okazało się prawdą. Zresztą nie miało to znaczenia, bo i tak już samochód porysował w krzakach Na szczęście do dzisiaj nic nigdzie nie wylazło oprócz jednego miejsca na masce, w czym mam swój udział Poza tym wszystko działało, stos faktur do auta, porządnie zamontowany snorkel, podpisujemy umowę i zabieramy. W aucie zakochałem się totalnie już wracając do domu, byłem w szoku jak to się napędza i fajnie gada.
(zdjęcia są wszystkie raczej już z liftem, czyli zdecydowanie późniejsze...)
Na początek coś na co byłem przygotowany czyli pakiet startowy. Wiadomo: oleje i filtry, jakiś uszczelniacz skrzyni rozdzielczej. Na tył wjechały nowe amortyzatory i sprężyny oraz tuleje drążka panharda, bo tył sobie myszkował wesoło po drodze. Potem jeszcze hamulce i pompa wspomagania, którą zregenerowałem. Trochę pojeździłem i do auta wjechał komplet polibuszy Super Pro. Montowałem to w Rajdach 4x4, wszystko było spoko tylko mechanik się upierał, że strasznie mi huczą łożyska. Pojechałem potem do swojego mechanika, który był bardzo zdziwiony, sprawdzał, sprawdzał i mówi, że wszystko jest w porządku. Pojechałem jeszcze raz do Rajdów4x4 i gadam z gościem, a on mówi, że na pewno łożyska. Pytam więc czy może to nie snorkel trochę słychać, a on mówi, że w sumie to może tak, bo on się nie zna, bo dopiero od niedawna robi przy terenówkach
Tak to wygląda
Na wstępie nadmienię, że w końcu dojrzałem do decyzji wystawienia tego auta na sprzedaż, zabieram się za to od półtora roku, ale nie jest to łatwa decyzja. Natomiast absolutnie nie zakładam tego tematu po to, żeby zachwalać wóz (to będę robił w ogłoszeniu ). Po prostu chciałem, żeby też się tutaj, wśród wszystkich Waszych fantastycznych Toyot ten Land Cruiser pojawił. I dla mnie samego taki temat też będzie fajną pamiątką.
Land Cruiser był marzeniem w zasadzie od zawsze. W moim rodzinnym domu Toyot mieliśmy już w bardzo mnogo, więc raczej nie było wątpliwości, że będzie to wielka miłość. Niestety szukanie auta było drogą przez mękę, jeździliśmy ze staruszkiem oglądać te złomy i było to w większości przypadków marnowanie czasu. Oglądałem z początku J7-ki, ale miałem chyba strasznego pecha, bo jedna była gorsza od drugiej. Mistrzem świata był gość, który zawiózł nas w teren, załączył przód, ale nie mógł go potem odłączyć, zaczęło wszystko zgrzytać, a silnik zaczął kopcić jak SM42, a to był benzyniak
Z J9 nie było lepiej, same rozmowy ze sprzedającymi były wykańczające psychicznie, a najgorsze były egzemplarze, które w ogóle nie jeździły w terenie (i rzeczywiście wyglądały na takie, które latały raczej tylko po czarnym). Nie wiem jak można jeździć tak zaniedbanymi autami, które np. w ogóle nie posiadały zawieszenia... Inna sprawa, że budżet na auto był z tych niższych, nie wyższych. Ale w końcu pojawił się on. Benzynowe 5VZ-FE pod maską, w manualu, ogłoszenie napisane po polsku, sprzedający przez telefon bardzo normalny, nie opowiadał żadnych bajek. Pojechaliśmy. Cena była niezła, ale to był 2009 rok i jak sięgam pamięcią wstecz to wtedy był absolutny kult diesla, wszystkie podobne auta z dużymi benzyniakami też były wyraźnie tańsze niż diesel. Teraz jest trochę inaczej, szczególnie jak śledzę ogłoszenia z benzynowymi J12 w Polsce i całej Europie- wszystkie zadbane auta znikają w mgnieniu oka.
Na miejscu w zasadzie wszystko się zgadzało, gość ostrzegł, że holował autem przyczepę z quadami, niestety zbyt niską i na pewno są z tyłu do wymiany sprężyny. Amortyzatory niby są ok, ale on też je by zalecał wymienić. Oprócz tego przyczepiłem się też do głośno pracującej pompy wspomagania. Wiedziałem wcześniej, że auto miało kiedyś stłuczkę, ma nieoryginalne reflektory, grill, popękane nadkole, spoko, mi to w ogóle nie przeszkadzało. Bardziej się bałem tego, że facet mówił, że odświeżał lakier, miał jakąś firmę budującą naczepy, gdzie mieli lakiernię, co okazało się prawdą. Zresztą nie miało to znaczenia, bo i tak już samochód porysował w krzakach Na szczęście do dzisiaj nic nigdzie nie wylazło oprócz jednego miejsca na masce, w czym mam swój udział Poza tym wszystko działało, stos faktur do auta, porządnie zamontowany snorkel, podpisujemy umowę i zabieramy. W aucie zakochałem się totalnie już wracając do domu, byłem w szoku jak to się napędza i fajnie gada.
(zdjęcia są wszystkie raczej już z liftem, czyli zdecydowanie późniejsze...)
Na początek coś na co byłem przygotowany czyli pakiet startowy. Wiadomo: oleje i filtry, jakiś uszczelniacz skrzyni rozdzielczej. Na tył wjechały nowe amortyzatory i sprężyny oraz tuleje drążka panharda, bo tył sobie myszkował wesoło po drodze. Potem jeszcze hamulce i pompa wspomagania, którą zregenerowałem. Trochę pojeździłem i do auta wjechał komplet polibuszy Super Pro. Montowałem to w Rajdach 4x4, wszystko było spoko tylko mechanik się upierał, że strasznie mi huczą łożyska. Pojechałem potem do swojego mechanika, który był bardzo zdziwiony, sprawdzał, sprawdzał i mówi, że wszystko jest w porządku. Pojechałem jeszcze raz do Rajdów4x4 i gadam z gościem, a on mówi, że na pewno łożyska. Pytam więc czy może to nie snorkel trochę słychać, a on mówi, że w sumie to może tak, bo on się nie zna, bo dopiero od niedawna robi przy terenówkach