Historii felg ciąg dalszy. Według mnie to już ostatni odcinek ale nie zapeszam.
Jeden z panów Metal Hunter do którego pojechałem z reklamacją (czyli felgami w pudełku) po rzuceniu okiem na problem mówi że dziwne że żaden wulkanizator tego nie oczyścił bo to przecież oczywiste że tak trzeba i powinien to zrobić (wulkanizator!). No i że powinien pojechać do dobrego wulkanizatora a nie jakichś amatorów.
Drugim mądrym tekstem było pytanie czemu u nich tego nie składałem bo mają maszynę i robią takie rzeczy. Przypomniałem uprzejmie panu że nie mogli wyważyć zapasówki bo nie mieli takiego stożka. Zaległa cisza.
Następnym pytanie moim było czemu nie oczyścili tego od razu wiedząc że tak trzeba zrobić. Albo czemu mi chociaż o tym nie powiedzieli. I znowu głupia gadka że wulkanizator to powinien zrobić.
Gdyby nie stan porannego niedobudzenia oraz wrodzona spokojność to historia skończyła by się awanturą z duża ilością słów powszechnie uważanych za obraźliwe. Wytrzymałem jednak....
Felgi oczyścili. Wygląda to teraz tak:
Wymusiłem na nich przyjęcie na klatę kosztu poskładania tego i wyważenia. Pan kręcił nosem i w końcu powiedział że oddzwoni. Oddzwonił za 3 dni że oczyścili, a felgi zawieźli do firmy na drugim końcu miasta co to ma mi poskładać na ich koszt.
Trochę mi to poprawiło humor.
Pojechałem więc do firmy na drugi koniec miasta. Wyszło takich paru smoluchów i zaczęli robić. Jeden z nich był ogarnięty i nawet się starał.
Niby zrobili - zmontowali i wyważyli. Wyjechałem. Jest w miarę dobrze. Zatrzymałem się na parkingu, oglądam i widzę taki obrazek:
Dla mało spostrzegawczych - ciężarki naklejone piętrowo. Nie znam się specjalnie ale coś mi mówi że to nie jest najlepsza praktyka.
Trochę pojeździłem i... znowu zaczęło telepać. Teraz już ogólnie rzucałem całym słownikiem najmniej wybrednych słów jakie znam. Miałem już tak serdecznie dość tego tematu że gdyby nie wewnętrzne granice rozsądku, wepchnąłem auto do rowu i poszedł dalej pieszo.
Poprosiłem kolejny raz niezawodnego kolegę Macieja z Toyoty o pomoc. Mają tam taką magiczną maszynę która umie różne sztuczki, ma centrowanie nie tylko na stożku ale i na szpilkach, rolkę dociskową i komputerowe bajery które potrafią zoptymalizować co i jak trzeba.
Widzę że się nakombinowali bo na oponie jest po parę śladów żółtej kredy. Dzięki temu jednak JEST WRESZCIE DOBRZE! Patrząc na ciężarki też jest ich najmniej z dotychczasowych razów wyważania tych felg z oponami (ale na Geolandarach było ich jeszcze mniej...)
Zrobiłem z 80km w różnych warunkach i jest po prostu dobrze.
Co do samych opon - są sztywniejsze i trochę mniej komfortowe niż Geolandar. Gdybym ponownie wybierał chyba jednak pozostałbym przy japońcach. G015 też ma homologację zimową jak BFG KO2. No ale cóż, mam te i będę jeździł. Zobaczymy jak się będą spisywały dalej.