Łopatologicznie
to mogę napisać, że wszystko działa bardzo dobrze. Z wykresów i zestawień wynika, iż mimo tego, że codziennie przez ok. 5 godzin świecą żarówki o mocy ok. 12 Wat, akumulator jest praktycznie każdego dnia całkowicie naładowany i mam spore nadwyżki produkowanej energii. A światła mam naprawdę sporo.
.
Zobaczymy co będzie zimą, jak żarówki będą świecić praktycznie od 16-tej do 23,30 czyli prawie 8 godzin na dobę, a dzień będzie bardzo krótki. Ale analizując dotychczasowe dane jestem dobrej myśli.
A jeśli chodzi o wspomaganie zasilania na wyprawach ( czyli zasilanie lodówki, oświetlenia postojowego i różnych gadgetów ), to myślę że dla instalacji 12 V, panele o łącznej mocy 200 Wat zamontowane płasko na dachu, zagwarantują odpowiednią ilość energii. W twoim przypadku, dla instalacji 24 V, wystarczy panel o mocy 100 Wat.
Możesz panel słoneczny przez regulator podłączyć do akumulatorów, które masz w samochodzie, a lodówkę, oświetlenie postojowe i gadgety do regulatora napięcia.
Możesz również zrobić niezależny układ na 12 V lub 24 V, ale wówczas będziesz musiał zainstalować dodatkowy ( dodatkowe ) akumulatory.
Ja bym osobiście wybrał ten pierwszy wariant. Co prawda w trakcie jazdy produkowana energia ze słońca nie będzie wykorzystana do ładowania akumulatorów, bo będzie to robił alternator, ale na postoju będziesz miał doładowywane akumulatory, z których "odpalasz" samochód.