Golf wrócił ze stanem licznika 490 000km. Wersja ze słabszym 1,6TD ale i tak zrobiła swoje.
Przejechał tam, gdzie ludzie pchają wyszpejowane za 10-tki tysiące zł swoje ukochane 4x4.
Ale do tego trzeba dojrzeć. Ja dorosłem już kilka lat temu.
W tej dziwnej wymianie zdań z mazeniakiem (przestałem go rozumieć zupełnie) wspomniałem, że można niebanalnie i że tak akurat lubię. To ma swój (przede wszystkim) finansowy wymiar.
Przygotowanie Golfa w fantach kosztowało mnie naprawdę niewiele. Fakt, że pomagali mi koledzy. Przednie mcphersony przerobił mi znany w środowisku motocyklowym konstruktor (super kumpel) w ramach naszej przyjaźni, podobnie z tylnym zawieszeniem. Prostsza robota ale powierzylem (znaczy poprosiłem) ją specowi, który zajmuje się profesjonalną przeróbką przyczep. Taki kumpel z cicha pękł ale to jemu Koperski powierzył modyfikacje "zimowych" pojazdów np., tak, że ten...
Te przeróbki pozwoliły mi zachować oryginalne (nowe Sachs`y) sprężyny i amortyzatory (podobnie). Jednym zdaniem - oryginalne zawieszenie.
Ciekawym jego uzupełnieniem (super rozwiązanie) były dołożone (na tył) sprężyny pomocnicze firmy MUD SPRINGS. Notabene jedyne takie do Golfa sprzedane w Polsce (komplet całe 388zł:) ).
Tak przygotowanym Golfem, na felgach 14-stach i profilu 175/80 jestem wstanie przejechać wszystkie, wymagające turystycznie trasy, z którymi zmagają się wielbiciele 4x4.
Jedyne, co mi brakuje w Golfie, to mocy (1,9TDI załatwi sprawę) i kompresora na tarkę czy piachy.
Mam też pomysł na "przestrzeń życiową".
Tak czy owak przed Lublinem i Golfem jeszcze kilka ciekawych wyzwań, w tym kontynuacja eksploracji szlaków Bronisława Grąbczewskiego.
O Golfie i niebawem Lublinie można poczytać na moim blogu (zresztą nie tylko o nich):
http://renowacjaposadzek.pl/blog/