Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2018

Wyprawy off-roadowe po Polsce, Europie, świecie

Moderator: luk4s7

Kajtek z Golfa
Posty: 77
Rejestracja: 19 lis 2018, 19:22

Re: Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2018

Post autor: Kajtek z Golfa »

Nie publikowane dotąd mapy.

Obrazek

Obrazek
Prezent od Adama Pleskaczyńskiego.

Obrazek

Z Dziennika Wąskiego.

Suplement.
Wzruszenie - etiuda druga.

Coraz częściej przysiadam się do El`a na prawego. Lubię słuchać jak z pasją opowiada o tym, o czym opowiada
To samo mam z Fazikiem. Z nimi się człowiek nie nudzi

...Biwakujemy gdzieś między Chalajkum a Wanczem. Spektakularną miejscówkę "wyczuł Fazik". Nie stawiamy namiotów, rzucamy śpiwory bezpośrednio na płachtę. Pierwszy raz w życiu będę spał pod gołym niebem!
Tymczasem w ruch idą wszelkie trunki wynoszone po kolei na naturalny, widokowy taras. Ostatni idzie El, trochę po omacku, bez czołówki.
I jak nie zaklnie! Zaraz potem słychać ŁUP!

Lecimy do El`a a ten cały w zasiekach! Myśmy je minęli... Szpetnie to wygląda... Dopiero teraz widzę w jakim stanie f-cznie były stopy El`a na szlaku. Jestem w szoku. Nic nie mówił... Teraz to wszystko "ładnie" rozorane drutem kolczastym! Na wierzchu żywe mięso...
Kwadrans później pielęgniarze: Słodki i Karpiu kończą robotę, której efekt podsumowuje Fazik:
- No wzorcowa Mumia 6!

...Jedziemy doliną Rotszkali. To taka namiastka Bartangu, bardzo modnej - jak twierdzi El - doliny, którą od jakiegoś czasu wszyscy próbują zaliczyć.
- A tu cisza i spokój, prawda?
Prawda. Na całej trasie spotkaliśmy tylko jednego Niemca na motorze, który zrobił wielkie oczy. El się nawet nie zatrzymał.
- Nie czuję już takiej potrzeby. Na Świętojańskiej w Gdyni też nie przychodzi mi do głowy, by każdemu napotkanemu turyście powiedzieć: dzień dobry.
Ja bym mimo wszystko chciał ale nie będę mówił Starszynie, co ma robić.

Czuć u niego napięcie... posypał się El`owi plan powrotu i od jakiegoś czasu patrzy głównie na zegarek a nie na to, co się dzieje wokoło. Taki chwilami wielki nieobecny.
Tym niemniej "kazał" wszystkim jechać pod Pik Engelsa i to dość bezdyskusyjnie. Akurat była inna koncepcja pory posiłku i El się... wściekł!
- Się kurwa słuchajcie!
I tam jeszcze trochę mniej delikatnych wyrazów się posypało.

Pierwszy raz widziałem takiego El`a - milczałem jak trusia. Żalił się jeszcze długo pod nosem ale ja wiem, że to nie na nich tak naprawdę, tylko na fakt tkwienia jeszcze w górach, które powinien mieć już dawno za sobą. On to już wszystko widział, swoje przeżył...
Jak już z niego zeszło, znowu zaczął być tym El`em.

...Do szczytu pozostało jeszcze około 150m w pionie. Tyle pokazuje GPS Słodkiego obecnie - 4910m.
Nie wiem, jak to możliwe, ale tu jestem... Bartek z Karpiem odbili na wierzchołek pośredni, jeszcze nienazwany. Nienazwany do dzisiaj, bo od dzisiaj będzie to szczyt Bronisława Grąbczewskiego.
Przed nami wierzchołek główny.

Docieram na niego wykończony w 1,5h...
Na szczycie oniemiałem... Czekali już tam na mnie: Cichy, Słodki i El... 5058 mnpm. W milczeniu przybili mi piątkę... Nie byłem ze wzruszenia wycisnąć z siebie ni jednego słowa...
Panorama...? Nieziemska, galaktyczna...
Odbieram to wszystko w kategoriach jakieś cudu... Że dane mi to było być dane...

Trzy godziny później jako ostatni zwlekłem się do bazy. Bazą jest mały hutor z koralem dla owiec, bajkowe miejsce w bajkowym otoczeniu.
Padam bez czucia na ryj, wbijam się w śpiwór... Mam dreszcze, jestem wyziębiony i przegrzany jednocześnie. Nie wiem, czy nie mam temperatury ale pal sześć...

20 minut później Bartek przynosi mi ciepły posiłek robiony w szybkowarze. Ten szybkowar, to był strzał mamy Fazika w dychę. Najpóźniej w kwadrans gotowe było najbardziej skomplikowane danie.
Nie mam apetytu ale wmuszam w siebie kilka kęsów i to mi pomaga.
Godzinę później jestem już rozgrzany na tyle, że mógłbym towarzyszyć wesołej coraz bardziej komandzie ale chcę celebrować "mój sukces" w samotności. Pobyć chwilę sam ze sobą...
Cały czas się do siebie uśmiecham przy tym i tak zasypiam...

Kajtek z Golfa
Posty: 77
Rejestracja: 19 lis 2018, 19:22

Re: Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2018

Post autor: Kajtek z Golfa »

No i na finał, ostatki z Wąskiego.

Z Dziennika Wąskiego.

Narąbię się na finał...
To znaczy jestem na najlepszej drodze do. Kupiłem sobie kilka browarów i siedzę sam.
Nie mam fejsa, więc piszę maile ale na te tylko jeden kolega odpisuje...
To też jest jakiś znak czasów... Nie mam oto żalu ale łatwiej mi o dziwo dzisiaj pisać niż dzwonić... Pisanie daje dystans a telefon nie... Musisz odpowiadać od razu...

Pamiętam namiętną dyskusję w lazarecie pod naszą 5-tką, między Fazikiem i El`em, w temacie internetowej komunikacji...
Fazik korzystał z dobrodziejstwa internetu a El w ogóle.
Co to była za dyskusja... Aż się kierownik Karpiu wkurzył i kazał się El`owi zamknąć.
No... "zamknąć" zacietrzewionego El`a... Lepiej poczekać, aż mamuty wyginą...
Ale nie chodzi oto, kto miał z nich rację... Ważne jest to, czy masz z kim rozmawiać w ogóle...

Tak, że ja z lubością słuchałem tych "kłótni", bo jak to jest...? Odnosisz wrażenie, że El zaraz zabije Fazika a za chwilę siedzą sobie we dwójkę, spożywają to, czy tamto i... jak gdyby nigdy nic... Jakby w ogóle to, co miało miejsce, nie miało miejsca...
Do końca nie zrozumiałem tego ich "związku"... Jakiś dziwny "minus z plusem". A weź skrytykuj jednego z nich, w sensie osobno...
El ci oczy wykole a Fazik nic nie powie ale wiesz, o co chodzi... Ech...

Szukam teraz definicji przyjaźni... Bo po tej wyrypie, już nic nie wiem...

--------------

Z Dziennika Wąskiego.

Minął tydzień.
Co się może w ciągu tygodnia w życiu młodego człowieka zmienić?

Od tygodnia leżę i patrzę w sufit godzinami...
Godzinami słucham Deep Purple... W sobotę zacząłem oglądać Blues Brothers...
Skończyłem dzisiaj nad ranem... Padłem w końcu, jak kafka na ryj, jak po prowadzeniu Lublina całą noc...
Wpadłem w czarną dziurę... Przekroczyłem horyzont zdarzeń...
Na drzwiach pasażera Golfa przyklejonych było tych braci dwóch...

To piękny film... W nim to, co nierealne, niemożliwe do wykonania na co dzień, staje się "chlebem powszednim", realizacją marzeń w życiu, którego ty jesteś twórcą...
- Tak Wąski... Słuchaj duszy. Trzymaj się cnót Platona... Nie naśladuj ślepo a zajdziesz daleko...

Boże... Moje wzorce legły w gruzach... Wstyd się do nich odwoływać w jakikolwiek sposób po tej wyprawie!
Zaczynam doceniać wszystkie te proste czynności... Kąpię się statystycznie, co cztery dni i nie potrzebuję do tego ciepłej wody.
Jem praktycznie raz dziennie. Wieczorem na kwadrans włączam telefon... Wtedy armagedon.
Fejsa nie mam... To był mój potężny bonus u El`a i Fazika ale ja na co dzień siedzę w gwiazdach, nie na fejsie.
Ich jest na szczęście zbyt wiele...

Kajtek z Golfa
Posty: 77
Rejestracja: 19 lis 2018, 19:22

Re: Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2018

Post autor: Kajtek z Golfa »

Z Dziennika Wąskiego.

Zamieńmy Ziemię Światem Dysku, którego oś jest zawsze skierowana w stronę Słońca. Jeśli utrzymamy takie samo albedo planetarne, jaka powinna być temperatura równowagowa dla takiego świata? Założenia: dysk jest cienki i dobrze przewodzi ciepło.

Policz temperaturę równowagową Merkurego dla peryhelium przy założeniu, że planeta rotuje szybko. Porównaj otrzymany wynik z wykresem dobowych zmian temperatury gruntu merkuriańskiego na różnych głębokościach.

Rozważ efekt cieplarniany w modelu atmosfery składającym się z dwóch nieprzezroczystych dla promieniowania IR warstw. Wyznacz temperatury obu warstw oraz temperaturę powierzchni planety.

W indeksie odnotowano: dostateczny +.
Powtórka z zeszłego roku... Wtedy skakałem do mego ulubionego nieba z radości. Dzisiaj zwinąłem indeks ze stołu, powiedziałem dziękuję i do widzenia.

Normalnie klasycznie sprawa do oparcia o bufet ale nie mam z kim....
To znaczy nie czuję potrzeby, bo chętnych długa lista. Idealnie byłoby z Bartkiem ale on w nowej robocie, poza tym musi się nacieszyć synem a to nie jest zadanie na jeden wieczór. Piszę mu tylko sms-a... Załatwiaj mi wizę ruską.

Tak to jest, jak jedzie się na wyrypę ze starymi koniami... Albo "giniesz" z kretesem albo dojrzewasz w try miga i nagle z hulajnogi wskakujesz do mercedesa, to znaczy do Lublina...

El pisał, że jest casting na kolejną wyrypę.
- Masz szanse Cymek, bo potrzeba amigosa ogarniętego w XIX-wiecznych technikach triangulacji.
Wchodzę w ciemno! Techniki poznam, zresztą uczyłem się o nich.
Ba... Mieszkam na IX-tym piętrze i od czasu powrotu nie wszedłem do windy. Jestem w szoku. Normalnie wbiegam bez zadyszki a teraz jestem gotów dla dobra sprawy napieprzać tak na okrągło.

Mama się o mnie trochę martwi ale za to relacje z ojcem... W życiu tak dobrych nie miałem. Na początku się wściekł, bo musiał do pana Sławka grzać nad litewską granicę ale potem mu przeszło a jak zajechali do chaty chłopaki po drodze i zostawili dla mnie paczkę ruskich prezerwatyw (nie wiedzieli, że mieszkam... no nieważne), to uśmiał się do łez, po jakimś tekście kierownika Karpia.

Od tej pory traktuje mnie zupełnie inaczej... Nareszcie jesteśmy partnerami a i ja, jakoś inaczej na układy rodzinne patrzę...
- Cymek... Ty piszesz?!
Jest teraz wiernym fanem moich tekstów... Wspiera i kibicuję. - Pisz synku, pisz!
W końcu to jedyny od wieków humanista po mieczu w rodzinie... Szaleństwo... Brakuje tylko jeszcze, by moja polonistka ze szkoły średniej się o tym dowiedziała...
Geograf już wie!
- Zawsze w ciebie wierzyłem Cymek!
Tak... Gdyby wierzył, to lach by nie stawiał za brak wiedzy o wydobyciu węgla w RPA...

Sam nie wiem... Po powrocie z ekspedycji (dla mnie to mega ekspedycja/wyprawa itd.) jakoś się wszystko pozytywnie zmienia wokoło... Jakaś energia taka, czy co...?
Wolę porozmawiać ze starym o tym, czy tamtym, niż z moimi kolegami. Zresztą ich to, co mnie spotkało nie interesuje.
Pierwsze ochy i achy ale nie mam obrazków...

Mam tylko to, co w głowie mi zostało i fragment relacji kumpla El`a - Pastora, którego teksty El KAZAŁ mi przeczytać...
"...Przywieźliśmy kilka mniej lub bardziej gównianych zdjęć, parę muszelek i kawałków morskiej gąbki, trochę wulkanicznych kamyków z plaży w Dyrholaey, niesamowite wspomnienia i wirusa ospy wietrznej, która dwa tygodnie później sponiewierała mnie jak psa.

Przywiozłem też coś czego nazwać nie potrafię, a co zagnieździło mi się głęboko w duszy. To coś czasem budzi mnie w środku nocy i każe patrzeć w niebo...".

-------

Czego i Państwu życzę.
Kajtek z Golfa

Awatar użytkownika
francek
Klubowicz
Posty: 1236
Rejestracja: 10 mar 2009, 13:51
Auto: Hilary - SpecHilux 2.4td, Gienryk - Nissan Patrol Y60 TD42, Pingwin- Nissan Patrol Y61 ZD30, Teściu- Nissan Terrano 2.7td
Kontakt:

Re: Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2018

Post autor: francek »

Piękne - zazdroszczę i podziwiam niezmiernie :) I jak to się ma do poprzedniej dysputy o Japonii i tym podobnych ekskursjach ?
Nie wracajmy już lepiej do tamtej żenuady. Ten Wasz projekt naprawdę zasługuje a szacun i to ze względu na wartość historyczną i sentymentalną. Jeszcze raz gratki. Też bym tak pragnął tylko to odstawienie alko od 31 grudnia mnie przeraża :)

Awatar użytkownika
Mirekk
Klubowicz
Posty: 665
Rejestracja: 12 wrz 2017, 21:46
Auto: KZJ95, A6 Allroad
Kontakt:

Re: Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2018

Post autor: Mirekk »

Czytam z zapartym tchem. Pisz!

Kajtek z Golfa
Posty: 77
Rejestracja: 19 lis 2018, 19:22

Re: Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2018

Post autor: Kajtek z Golfa »

Odpalcie na początek, potem czytajcie:
https://www.youtube.com/watch?v=8iQFIxOVjy4

Z Dziennika Wąskiego

Urlop dziekański.
Jadę z El`em do roboty. Pada deszcz, korek... Przebijamy się przez Sopot do Gdyni. Dojeżdża do nas jakiś koleś na motorze i luka na blachę Golfa. Zatrzymujemy się w sznurze aut. Daje sygnały, by uchylić szybę.
- El, słyszałem, żeś się nieźle wyrypał gdzieś! Zadzwonię!
To Pusty AT na TDM-ie.

W ogóle jazda Wieśkiem, to co rusz doznania... Wieczorem parkujemy pod sklepem, idziemy po piwo. W Tośce El`a dobrze znają. Ten rzuca liczbę, z lodówki dobrana jakość. Wychodzimy.
Przy Golfie mały chłopiec z ojcem. Maluch wskazuje z entuzjazmem na popisany pojazd. Tata entuzjazm podziela:
- To pańskie auto?
Tak...
- Super... Naprawdę super!

Zatrzymujemy się na światłach... Co drugi kierowca zwraca na nas uwagę. Połowa z nich uśmiecha się...

Zatrzymuje nas policja.
- A książka telefoniczna dokumenty ma? Nawet się Pani policjantka z wrażenia zapomniała przedstawić.
Sprawdzając papiery, w ruch idzie internetowa tuba. Googlają Afganistan 2010. Wiadomości wydanie główne.
- To pan! Cholercia... Zazdroszczę... Proszę sprawdzić/wymienić tylny prawy stop.

Karpiu, kierowniku drogi, wziąłem urlop dziekański.
- Elegancko. Co dalej?
Szukam roboty.
- Jesteś techniczny w miarę... Dzwoń do Fazika albo... nie, nie. Nawet nie dzwoń, tylko jedź bezpośrednio do El`a... On ma roboty w chuj. Remontuje przy tym chatę. Zawdzięczasz mu coś i to nie jedno... Ja wiem jedno... Ma chłop teraz przejebane do kwadratu... Sam wiesz... Ale nie oto idzie. Idzie o to, że dostaniesz u El`a zajebistą szkołę w robocie. Zdarzyło mi się z nim robić. Kurwa...

Śpimy w starym mieszkaniu z 1906-tego roku, w którym... nie ma nic. Śpimy na paletach... Skute tynki, podłogi do stropu łukowego, między całym remontowym majdanem, tak, że w nocy, jak chcesz się odlać i błędnik jeszcze nie przyzwyczajony, to lądujesz w kupie cegieł np.
Ale jest kurwa pięknie...

Pijemy piwo i El opowiada... Gdybym go nie znał, w życiu bym w to nie uwierzył... Ale poznałem. Nasz "ratownik" na granicach np. Ja dla świętego spokoju zapłaciłbym... Ale nie El.

El się już Golfem odprawił, my prawie... Skończył się wriemiennyj wwoz, trza bulić! Nie dajemy rady w negocjacjach. Bartek woła El`a:
- Słuchaj, chcą kasy, załatwisz to?
Poszedł El porozmawiać. Wraca po kwadransie z... wątrobą kozła Marco Polo! Mało tego... Kto chce, może się wtarabanić na dach posterunku i robić zdjęcie z porożem Archara... Nazwy postu granicznego podać nie mogę.

Fazik był świadkiem "negocjacji" El`a na poście w Bordobo. Toć to była napierdalanka! El po prostu gościa zwyzywał od nieuków, cymbałów w końcu. I szedł w zaparte na maksa. "Cymbał" w końcu pękł...

Noclegi...
Hasło "hotel", "gesthouse" itp. to zakazane obrazy. Akurat tu cały zespół grał na jedną nutę ale... W Sary Mogoł w Dolinie Ałajskiej, gdzie mieliśmy zjechać pod Pik Lenina, El zatrzymuje Wieśka przy... "hotelu" właśnie!
Pizga strasznie... Jest noc. Bartek idzie się zapytać, ile kosztuje nocleg w jurcie (jedyny dostępny)?
- 15$ od osoby... Ale miejsc nie ma. Wszystko zajęte przez zapadnych.

Do akcji wchodzi El.
Mamy darmowy camping przy betonowym płocie (pięknie chroni od wiatru), darmowy dostęp do ciepłego prysznica. El skrzętnie wynotował, kto korzystał.
Mało tego. Jesteśmy zaproszeni na kolację, o poranku na śniadanie... Ekipa, mimo zaproszenia, chce płacić dutkami. Powstrzymuje ich El.
Rewanżuje się... wątrobą Archara. Gospodarze są zachwyceni.

Pijemy piwo, gotujemy jaja na twardo, na jutro do roboty... Gaz się wyprawowej butli powoli kończy. Będziemy musieli wymienić...
Nie poznałem jeszcze gospodyni... To cena, za taki wypad, jak się okazuje. Nie dla każdego on taki super...

El ożywia się... Mówi o Nanga Parbat, pod którą stał, kiedy większość członków tej wyrypy wspinała się po drabinie na nocnik...

Pięknie opowiada...

Kajtek z Golfa
Posty: 77
Rejestracja: 19 lis 2018, 19:22

Re: Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2018

Post autor: Kajtek z Golfa »

Z Dziennika Wąskiego.

Pierwsza praca w życiu.
El w ciągu 10-ciu godzin pracy non stop zatarł szybkosprawną masą drobnoziarnistą 700m2 powierzchni posadzki w podziemnym garażu...

Tę masę mieszałem mu ja... 25kg worek podzielony na 4 ćwiartki. Na wyrobienie każdej porcji El miał nie więcej niż 10 minut... Potem niewyrobioną porcję trafia szlag. Worek zaprawy 130zł... Stres, że ja pierniczę.
Uwijam się jak w ukropie.

Stoję jak w blokach i czekam na sygnał:
- Mieszaj!
10h non stop...
W czasie "wolnym" mam odkurzać posadzkę.
El je w locie, ja nie mam kiedy!

Przed 19-stą kończymy...
- Będą z ciebie ludzie Wąski. Nei zmarnowaliśmy nawet kilograma masy... Nie ma co potrącać z wypłaty, kurde. Zasłużyłeś na porządnego browara!

No nie wiem... W nocy, dwa razy waliłem łbem w ściany, potykając się na łukach stropu po ciemku...
Ale to było wczoraj. Trening czyni mistrza.
Zaliczamy Tośkę, potem siadamy na dwóch jedynych krzesłach i słucham El`a i sam się zwierzam...

Pulpety (bez konserwantów) nabierają temperatury, ja nadaję.
Zwierzam się z "niczego".
- Mów, opowiadaj... Ja się już w życiu nagadałem... Pora na odbiór.
Ale...
- Opowiadaj. Lubię ciebie słuchać... A jeszcze bardziej czytać. Budzisz emocje nie wiadomo skąd... Kurwa, chwilami chciałbym być tobą. Byłem takim, jak ty ...dziesiąt lat temu. Tak chciałeś pojechać na tę wyrypę... Spisałeś się chłopie!
Jak dzisiaj w tej robocie.

Jezzzuu, przecież ja to piszę, i nie wiem, dlaczego muszę, toć to bałwochwalstwo! Ale... jakbym o Nim/Nich pisał...
Taka aura chodziła za wszystkimi Uczestnikami naszej wyprawy!
Poza słusznym "opierdolem" Karpia (taki ojcowski bardziej był) nie doznałem grama dyskomfortu w obcowaniu z ekipą.
Bardziej opiekę, dyskretną ale opiekę. Zawsze mnie wspierali. Nawet jak kpili, to tak, że potem mi tych kpin brakowało...

Jak zwierzyłem się z tego ojcu, to gdzieś bokiem, puściła mu się łezka...

Kajtek z Golfa
Posty: 77
Rejestracja: 19 lis 2018, 19:22

Re: Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2018

Post autor: Kajtek z Golfa »

Z Dziennika Wąskiego.

Jakby w innym trybie ale dalej to samo się kręci.
Wiesiek przerywa i stajemy na samym środku ronda przy Opackiej. To taki trójmiejski klincz. El chciał zjechać na wyspę i zablokował dwa pasy, bo Golf siłą bezwładności nie pokonał krawężnika.

Co jest grane pytam?
- Nic. Zabrakło paliwa...Trochę za wcześnie.
Otwieram bagażnik, podaję El`owi baniak - jeszcze z kazachską ropą. Ludzie trąbią jak najęci, jakieś przekleństwa się sypią, kiedy mijają nas bezpośrednio jakby im odcinało prąd...

Wracamy z roboty, ruch spory. Uprzedzam El`a:
- Tak, wiem co chciałeś powiedzieć... Nie rozumiem tego chamstwa na polskich drogach. No nie rozumiem... Nikt nie zapytał, czy w czymś pomóc? Nikt, tylko ryja darcie.

Patrzę na licznik małych km... F-cznie, jeszcze stówa minimum a tu takie buty?

Ale... Godzinę wcześniej, kiedy zaczynamy zwijać roboczy majdan, wchodzi do garażu starsza (dla mnie), nieźle zadbana babka.
Pogoda zrobiła się letnia więc laska (też pasuje) pyta bardzo grzecznie, czy nie byłoby przeszkodą, gdyby weszła na moment i wzięła swój rower z wózkarni.
Trzeba dodać, że specjalnie dla nas, całkowicie wyłączono garaż z użytku (60 stanowisk) i przez dwa tygodnie jest również utrudniony dostęp do 60-ciu kanciap przyległych do stanowisk. Po prostu bez naszej zgody do garażu nie wejdziesz.

Normalnie, to ludzi by zapewne mocno wkurzało ale tu pełna kultura. Ludziska świadomi potrzeby renowacji posadzki... Rewelacja, jeżeli chodzi o komfort pracy.

El z kurtuazją pomaga pani wyciągnąć rower z bezładnej powodzi pozostałych.
- Ten zielony poproszę!
Cha... zielony... Z tych trzech, to który dokładnie, bo tę przypadłość na okoliczność nierozróżniania kolorów, odziedziczyłem mimo protestów
- Czyli prawdziwy mężczyzna z pana! Chłop nie jest od kolorów rozróżniania i tu pani puszcza oko.
Na to El rewanżuje się dowcipem z życia.

Mam fantastyczną kuzynkę. Prawdziwą, naturalną blondynkę. Mąż wysłał ją do sklepu rowerowego po jakąś część z roweru kuzynki, który właśnie przywracał do życia.
- Dzień dobry. Poproszę część (tu ładnie ją nazwała), do roweru.
Ok. Ale do jakiego?
- Nooo... do zielonego!

Kobitka zupełnie niespeszona odpowiada:
- Bo my nie jesteśmy od tego. To wy chodzicie do lasu i się nie gubicie przy powrocie. Naprawiacie samochody itp. My jesteśmy od gotowania i dobierania lakieru auta. Ja do dzisiaj nie wiem, ile ma koni każde me kolejne auto. Mąż mi raz pokazał tabliczkę przy baku, bym wiedziała, jakie paliwo mam zatankować.
My - kobiety, nie mamy waszych mózgów. Mamy inne priorytety. Ognisko domowe to podstawa i dbanie o swojego faceta, jak z tego "lasu" wraca.

Patrzymy na kobitkę z coraz większym podziwem. Ja też... Indoktrynacja na wyrypie swoje zrobiła.
- Wie pani co...? Rzuca El. Opowiada pani coś niesamowitego...
Bo widzi pan... Ja mam 21-letnią córkę i połowa jej kolegów, to... geje. Co się dzieje z tą młodzieżą męską? Większość, to zniewieściałe cioty!

Ja pierniczę... El się śmieje.
- Rozumiem, że pani trochę lepiej sytułowana finansowo?
Tak, ale co to ma do rzeczy? Ale... może i ma?
- Słyszała pani o eksperymencie Calhouna?

I dopiero się zaczęło, jak El wyjaśnił w cziom dzieło.
- Bo widzi pan... Ja od 6-stego roku życia jestem związana z morzem. Moi rodzice żeglowali i zabierali mnie na długie chwilami rejsy, trwające tygodniami, bez schodzenia na ląd.
Mama zawsze mówiła:
- Pamiętaj córciu, trzymaj się taty, nie mnie w trudnych sytuacjach, on jest silniejszy! Takiego mam dzisiaj męża, którego się trzymam... Ja jestem "blondynką" i się tego nie wstydzę.

No to El wyjechał z Azją Centralną. Na to pani z Azją Południowo-Wschodnią, gdzie lubi spędzać czas, bo tam nie ma ubezpieczeń... emerytalnych!
To już był młyn na wodę...
Co za dyskusja się wywiązała.... Jakbym słyszał Fazika i El`a w czym są perfekcyjnie zgodni.

Żegnamy się, oferujemy pani wszelką pomoc w dostępie do kanciapy i w ogóle.
Zamykamy garaż i wyjeżdżamy. Kątem oka w lusterku widzę, że nasza pani się z czymś przy rowerze zmaga.
- El, zatrzymaj się proszę.
Podbiegam do naszej pani i widzę, że się jej poluźniony chwytak na bidon przekręcił. Szybko wracam po śrubokręt i robię swoje.
- Ach... Są jeszcze prawdziwi mężczyźni na tym świecie!

Czuję się normalnie zaszczycony!

Niby nic... Ale w Pamirze spotkaliśmy też taką twardą blondynkę...

Kajtek z Golfa
Posty: 77
Rejestracja: 19 lis 2018, 19:22

Re: Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2018

Post autor: Kajtek z Golfa »

Z Dziennika Wąskiego.

Jedziemy "na garaż". Na wysokości Kolibek wypadek... Stoi policja, Straż Pożarna ale też i parawan... Skończyło się czyjeś życie.

Oglądałem filmy na tubie z jazdy w Rosji przed wyjazdem. Włos się jeżył na głowie... Tymczasem zastałem tam zupełnie inny obraz. W mieście jeździ się jak Pan Bóg przykazał, poza miastem zgodnie z przepisami. Bardzo mało jest brawury, po prostu się jedzie bezpiecznie.

Jadąc "w tamtą stronę", jakoś tego nie czułem. W drodze powrotnej, prowadząc Wieśka solo - jak najbardziej. 10-tki radarów na federalkach. Pilnowałem się bardzo, by nie narobić El`owi niepotrzebnego bigosu.
W Kazachstanie dbałem o stan własnego portfela i tylko tam raz zostałem zatrzymany ale po to, by usłyszeć - krasiwaja maszyna, maładiec!

El uprzedzał nas wszystkich przed kirgiskimi milicjantami a mnie szczególnie, kiedy będę wracał doliną Talas.
W Kirgistanie widząc milicję na drodze, jakoś więzło mi coś w gardle automatycznie. Przez Talas pilnowałem się i jechałem po pełnym zakonie ale nagle po lewej widzę żółtą pałkę.
Stali z drugiej strony i milicjant zasygnalizował zatrzymanie (komu?), kiedy byłem na jego wysokości.

Oceniłem sytuację i... pojechałem dalej. Kilometr później sygnalizuje mi z tyłu radiowóz bym zjechał na bok...
Wszystko podeszło mi do gardła.

Pamiętaj Cymek... Jest kilka szkół na takie przypadki, tłumaczył wielokrotnie El.

Kiedy podszedł do mnie mundurowy i się przedstawił i przedstawił zarzut niezatrzymania się do kontroli, odjęło mi ze strachu mowę...
On coś do mnie ja:
- Yyyyyuuuiiiuuu!
Rozumiecie po rosyjsku?

Ostatnia szkoła El`a - jego marzenie, to granie głuchoniemego w takich sytuacjach. Wszedłem w to z... automatu!
- Yyyyuuuuuuaaa!
I pokazuję na usta i uszy...
Kolesia zamurowało.

Dowód rejestracyjny i prawa.
- ... robię najbardziej głupią minę, jaką potrafię.
Proszę do radiowozu!
- Aaaauuuiiiyyyyuuu?

W końcu wykoncypował i wyjął swoje dokumenty i mi pokazuje, mówiąc, żebym pokazał swoje.
Biorę je do ręki, oglądam, uśmiecham się wyrażając mimiczny aplauz:
- Jaaaouuuu!
Pokazuję kciuk w górę...

Przedstawienie trwało jeszcze kwadrans. W końcu gościu rozkłada ręce ale mówi do mnie:
- Poczekaj! I odchodzi do radiowozu.
Ja w tym momencie z głupią miną odmachuję i... odjeżdżam.
Gościu zawraca migiem i przez chwilę leci za mną... Widzę go w lusterku. Oddalam się spokojnie.
Zatrzymał się i tak stał aż mi zniknął z oczu...

Kilkanaście kilometrów jechałem w amoku... Kiedy się zatrzymałem, nie mogłem wysiąść z auta, taką miałem galaretę w nogach ale... byłem dumny!
Zaraz potem wjechałem na granicę. Na kirgiskim poście spędziłem kwadrans ledwie. Na kazachskim kazali zjechać na bok, wybebeszyć wszystko z auta i skierowali auto na roentgena.
Wierzcie mi... Zeszło ze mnie ciśnienie po tej granicy (kirgiskiej) tak, że gdyby chcieli zajrzeć mi Kazachowie w tyłek, to bym zaprosił wszystkich.

Zajeżdżamy po robocie na chatę. El nadłożył do Biedronki ale się przy niej nie zatrzymał. Podjechaliśmy do Tośki. Dzisiaj była ta najmniej rozmowna pani:
- Ile?
Osiem.

Zrzucamy fanty, otwieramy piwa i bierzemy się za kolację.
- Cymek... Gdzie ja rzuciłem tę siatę z biedry?
Jaką siatę?
- No tę kurwa, z zakupami.
Ale my nic w biedrze nie kupowaliśmy.
- No jak nie?
No nie... Przejechałeś obok.
- Hm... Powiadasz... Kurde... Cały czas mi ten parawan w Kolibkach z tyłu głowy siedzi...
Ostatnio zmieniony 22 lis 2018, 17:34 przez Kajtek z Golfa, łącznie zmieniany 1 raz.

Kajtek z Golfa
Posty: 77
Rejestracja: 19 lis 2018, 19:22

Re: Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2018

Post autor: Kajtek z Golfa »

Odcinek ostatni...

Z Dziennika Wąskiego.

Siedzimy z El`em w skąpym świetle świeczki...
Taką sobie dzisiaj zapaliliśmy. El wygląda jak dziadek Mróz.

Patrzę na niego i się zastanawiam, kim on naprawdę jest...? Jego jest kilku...
- El... Czemu skoczyłeś wtedy za mną do Zurazaminu?
Chciałem zostać bohaterem.

Kolacja dzisiaj z dupy.
Ale nagle El przypomina sobie o wyprawowym kartonie. Co my tam mamy?
Ano... Kilka zup w proszku, makaron w cienkich nitkach, kilka kasz "w rożnych mikstach" i... chałwę.
- Kazachska... Dla żony... Nie było okazji wręczyć...

Świeczka płonie falą delikatną do nieba...

Kajtek z Golfa
Posty: 77
Rejestracja: 19 lis 2018, 19:22

Re: Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2018

Post autor: Kajtek z Golfa »

Oddajmy głos Grąbczewskiemu.

Podróże nie odkryte.

"Środa 28 / 10 Czerwca
Dzisiaj [mieliśmy] niedługi przemarsz do uroczyska Pul-i-Songin30, ale bardzo trudny z powodu wysokich i stromych podejść i zejść. Szczególnie strome i wysokie podejście na płaskowyż Daszty-Tupczak31, ponieważ oprócz niezwykłej stromizny wszystkie parowy, fałdy i łuki góry zasypane są śniegiem, który jest na tyle miękki, że nie utrzymuje konia.
Zmuszeni byliśmy wspinać się, obchodząc zwały śniegu i wdrapywać się po niemożliwych urwiskach, wytyczając samemu drogę. Tutaj każdy fałszywy krok grozi śmiercią i nasze saperki wyświadczyły nam przysługę.
Koń kozaka Kalinkowa zerwał się i razem z kozakiem poleciał na około 700 s[tóp] w dół po stromej śnieżnej powierzchni. Kozak zatrzymał się dzięki karabinowi, który zahaczył się o kamienie i utrzymał ciężar Kalinkowa, dopóki towarzysze nie zeszli i zdążyli mu rzucić arkany, a koń dotoczył się na sam dół i, chociaż przeżył, to do dalszej służby się nie nadawał.
Siodło połamało się w drobiazgi.

Bucharczycy mnie oszukali. Esauł baszy i toksaba nie pojechali ze mną, a kiedy ja, zauważywszy ich nieobecność, posłałem po nich, to ci uciekli. Najprawdopodobniej wywarł na nich duże wrażenie upadek kozaka z koniem.
Równina Tupczak przedstawia sobą przepiękne miejsce dla odpoczynku dla koni, nawet dla dużego oddziału. Z zachodniej strony przylega do wąwozu rzeki Baj-Zyrak. Zejście z tego płaskowyżu do koryta rzeki Zeri-Zamin (piekielna ziemia) jest niezwykle strome i niebezpieczne, ponieważ ciągnie się zygzakami i idący w tyle znajdują się dosłownie nad głowami idących w dole, a kamienie, zrzucane przypadkowo przez konie, spadają z proporcjonalnie zwiększającą się prędkością i łatwo mogą przyczynić się do okaleczenia lub śmierci.

Przez rzekę Zeri-Zamin, nie do przebycia w bród, można przejść istniejącym śnieżnym
mostem, każdego roku zimą remontowanego przez przyrodę. Most ten wywołuje duże wrażenie, ponieważ wydaje się niemożliwe, żeby taki most wytrzymał ciężar konia z jeźdźcem.
Zdenerwowanie spotęgowane jest wrażeniem, że śnieg zwyczajnie leży pod bardzo dużym odchyleniem do wyrywających się spod niego fal buszującej rzeki, i że śliska powierzchnia śniegu wydaje się bardzo niewygodna i niebezpieczna dla poruszania się.

Sfotografowałem taki śnieżny most w czasie naszego przemarszu. Kalinkow szedł piechotą i mocno odstawał. Poczekawszy na niego około godziny, zmuszony zostałem zatrzymać się przed przełęczą na nocleg, a ludzi wysłać na poszukiwania, przypuszczając, że on zabłądził. Na szczęście obawy były na wyrost, ale czas na przejście przez przełęcz Gardani-Kaftar był stracony. Zatrzymaliśmy się na nocleg
w bardzo niewygodnym miejscu, dookoła był śnieg i bardzo zimno...
"

W Podróżach po Azji Środkowej temu przejściu Grąbczewski poświęca jedynie dwa zdania. Zapewne dlatego, że pisał swoje wspomnienia wiele lat później. Powyżej mamy "świeży" raport, który przetłumaczył i wydobył na światło dzienne dopiero zespół Adama Pleskaczyńskiego.

Kajtek z Golfa
Posty: 77
Rejestracja: 19 lis 2018, 19:22

Re: Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2018

Post autor: Kajtek z Golfa »

Z Pamiętnika znalezionego w koszu.

2010. Przełęcz Karakabczał. Afganistan.
Siedzi koleś w klapkach boso na krzesełku składanym i gra na gitarze. Na tyłku podarte dżinsy ma, w tle afgański Hindukusz, za nim dolina Hunzy...
Wygląda ten koleś w tym otoczeniu, jak z dupy wzięty. Temperatura kole zera.

Suną karawany do Doliny Małego Pamiru. Ich członkowie, głównie Wachowie i Afgańcy już go znają. Uznają za dziwaka. Psychicznych się tu nie rusza. Zostawia się im przestrzeń do bytowania, czasem wspomaga.
Mijając go na szlaku zagadują, proszą o kilka taktów.
Biały gra, wzbudzając symaptię. Jest sam. Niczego nie oczekuje w zamian. Po prostu gra każdemu, którego spotka i gdy ten go o to poprosi. Proszą wszyscy.

Siada na krzesełku, które se sam wniósł i gra. Nie ważne, że fałszuje. Audytorium wsłuchane jak w Penderowskiego...
Zostawiają mu słodycze, non (chleb), co tam mają akurat... Zawsze uśmiech i dobre słowo, którego nie trzeba rozumieć, by zrozumieć... Pomagają się przeprawić przez trudny brod. Wspierają w drodze.
Sława białego roznosi się w dolinie Wachanu i Małego Pamiru.

Żaden biały do tej pory tego szlaku solo nie pokonał. A ten jeszcze z gitarą i krzesełkiem...
Ten biały czekał 8 lat, by znów wziąć krzesełko i pójść. Tym razem nie solo ale znowu po sławę. Po tę swoją, ulubioną. Jak to ludzi wkurza...
Tym razem w grupie, skomponowanej spontanicznie ale doskonale jak utwór Czerwonych Gitar, który brzmiał 8 lat temu w przestrzeni afgańskiego Hindukuszu na przełęczy Karakabaczał...
https://www.youtube.com/watch?v=q0F7gqit2Y0

https://vimeo.com/24986349

Kajtek z Golfa
Posty: 77
Rejestracja: 19 lis 2018, 19:22

Re: Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2018

Post autor: Kajtek z Golfa »

Warto marzyć. Realizujmy marzenia. Nie rozdrabniajmy życia na drobne szukając szcześcia w portfelu.
Pielegnujmy pasję. Niech to będzie zbieranie kapsli... Niech będzie cokolwiek. Można tez milczeć, czego ja nie potrafię:) Ale podziwiam.

To tyle ode mnie.
Dobranoc.


Awatar użytkownika
Mirekk
Klubowicz
Posty: 665
Rejestracja: 12 wrz 2017, 21:46
Auto: KZJ95, A6 Allroad
Kontakt:

Re: Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego 2018

Post autor: Mirekk »

Przeczytałem wszystko. Dzięki, że ci się chciało. Mój dzień był dzisiaj lepszy.

ODPOWIEDZ