Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
Moderator: luk4s7
Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
Po wielu wypadach w rumuńskie i ukraińskie Karpaty zacząłem planować wyprawę w góry Kaukazu. Trasa długości siedmiu tysięcy kilometrów do pokonania w samochodzie terenowym, przy założeniu, że nie trzymamy się wyłącznie asfaltu i jesteśmy samowystarczalni ale też nie rezygnujemy z wygód i przyjemności każdej mijającej chwili postawiła przede mną problem wyboru środków. Kamper i przyczepa kempingowa oznaczała rezygnację ze szlaków off-road, których w Gruzji nie brakuje. Namiot, nawet na dachu samochodu terenowego to ograniczona przestrzeń bagażowa i codzienna konieczność rozpakowywania skrzyń i organizowania obozowiska. Postanowiłem więc zbudować przyczepę wyprawową, która pozwoliłaby nam zabrać ze sobą nieco więcej wygody ale nie utrudniała podróżowania górskimi drogami.
Budując pojazd o funkcjach terenowego mini kampera należy zadać sobie pytanie na jakich wygodach nam najbardziej zależy i co w trasie jest dla nas szczególnie ważne. Po przeprowadzeniu podróżniczego rachunku sumienia mnie wyszło, że ważna jest kuchnia, zawsze gotowa wydać smaczny posiłek. A więc i spiżarnia z wygodnym sposobem magazynowania i chłodzenia produktów. Istotne jest też gdzie i na czym ten posiłek przyrządzimy oraz jak go podamy. Kuchnia w domu ma blaty robocze, szuflady i pojemniki. Wasza Pani zawsze powie, że jest ich stanowczo za mało. Zadowolić kobietę w tym względzie nie jest łatwo ale i facet ma swoje potrzeby, tym bardziej, że w drodze on odpowiada za cały ten bajzel. Potrzebny więc będzie przedział techniczny z mnóstwem przydasiek. W dziczy może zabraknąć paliwa, coś się odkręci, przyjdzie wyciąć zwalone drzewo lub tylko urąbać drewna na ognisko. Lepiej się zaopatrzyć na zapas niż potem znosić zdziwiony wzrok drugiej połowy i pytanie "nie przyszło ci to do głowy, kochanie?". Przecież zabierając teściową choćby w Beskid Niski muszę pamiętać nawet o sznurku i nożu w stylu Rambo -na niedźwiedzie!
Realizację projektu rozpocząłem zimą 2013 roku i skończyłem przed wakacjami. Niestety a może zrządzeniem łaskawego losu, z powodu konieczności ograniczenia czasu trwania wyprawy kierunek wyjazdu się nieco zmienił. Naszym celem stały się Bałkany, ale z pominięciem pięknej choć już mocno skomercjalizowanej Chorwacji. Była więc deszczowa pętla Durmitoru w Czarnogórze, słoneczna i pusta albańska riwiera, dzikie plaże na Korfu i powrót przez albański interior. Dużo asfaltu ale i górskie etapy, podjazdy i zjazdy na skraju przepaści, noclegi w parkach narodowych i w zabytkowych centrach miast wpisanych na listę UNESCO. Prawie rok mija od pierwszej wyprawy z przyczepą, już myślimy o nowych kierunkach więc nadszedł czas na podsumowanie, co się sprawdziło a co wymaga poprawy.
Każdy dzień zaczynał się od kawy. Zejście z namiotu po drabince nie budziło mojej Pani tak jak otwarcie przedziału kuchennego i zaparzenie dla Niej na małej butli z turbopalnikiem gęstego, słodkiego, pachnącego płynu. Dopiero dochodzący z dołu aromat skutecznie ją odwijał z kokonu nocy. W sam raz gdy na dole widownia ustawiona z dwóch turystycznych fotelików czekała już na spektakl odsłonięcia z oparów mgły górskiej przełęczy lub jeziora. Chłopcy z rzucanego namiotu wychodzili dopiero na śniadanie, gdy zapach smażonej na boczku jajecznicy uruchamiał ssanie w żołądkach.
Rozbijając się w terenie bez dostępu do łazienki rozkładaliśmy swoją. Kabina prysznicowa lub toaletowa jak kto woli pozwalała nam wziąć kąpiel lub załatwić poważniejszą potrzebę. Biorąc pod uwagę wieczory w górach chłodny natrysk z worka turystycznego mogłaby w przyszłości zastąpić podgrzewana, elektrycznie pompowana woda najlepiej bezpośrednio ze zbiornika pod skrzynią. Na razie zbiornik zakończony wygodnym kranem i pojemnikiem wypełnionym płynem do mycia naczyń zastępował nam kempingową zmywalnię. Poważniejsze potrzeby to osobna kwestia. Co prawda zaopatrzyłem nasz zaprzęg w składany kibelek z tektury o wdzięcznej nazwie "shitbox", ale nie udało mi się nikogo zmusić do przetestowania tego bodajże niderlandzkiego patentu.
Po śniadaniu i porannej toalecie czas w trasę. Zamknięcie namiotu dachowego i zapięcie go w pokrowcu na wysokości 1,5m to bajka w porównaniu z wykonaniem tych samych czynności na samochodzie, powyżej 2m. W kamperze wszystko ma swoje miejsce. Lodówka 40-to litrowa, skrzynie z zapasami, dodatkowy, rzucany namiot dla dzieci, kabina i prysznic, stolik i krzesełka, tekturowa toaleta a nawet kociołek ze statywem oraz wiele innych, przydatnych przedmiotów mieści się w skrzyni o wymiarach 60x120x160. W drodze nie obijają się o siebie bo są przymocowane. Jeszcze tylko wyjąć kliny, podnieść podpory i w drogę.
W krótkich popasach bez rozbijania namiotu i rozkładania krzesełek obowiązków było jeszcze mniej. Wystarczyło otworzyć burtę z właściwej strony by dostać się do naczyń, lodówki, zapasów i kuchni gazowej i przyrządzić obiad na świeżym powietrzu. Ponieważ nic z wnętrza kampera nie było wypakowywane, nic też nie musiało być ponownie pakowane. Przed drogą wystarczało umyć i powkładać na swoje miejsca kubeczki, naczynia i sztućce.
Może w przyszłości przydałaby się prawdziwa, dwupalnikowa kuchnia, przymocowana na stałe do burty. Naszych pomysłów kulinarnych nie ograniczał jednak wielofunkcyjny grill i dodatkowy palnik nakręcany na jednorazową butlę turystyczną. Blat kuchenny był nawet stolnicą, na której wałkowaliśmy puszką piwa ciasto na macę. W następnej wersji kampera butla gazowa mogłaby się znaleźć pod skrzynią razem ze skrzynką na akumulator i kanistrami na paliwo.
Mała lekka i zwrotna przyczepa wyposażona w namiot dachowy, kuchnię, spiżarnię, łazienkę i warsztat, okazała się doskonałym towarzyszem naszej bałkańskiej, romantyczno-nostalgicznej, offroadowo-asfaltowej przygody i początkiem nowej pasji -budowania pojazdów wyprawowych.
P.S. Podczas ostatniego a dla nas pierwszego TLC Camp gdy nasza Toyotka na lekko uganiała się po wertepach kamperek sprawdził się również jako baza kempingowa. Wszystkim polecam.
Budując pojazd o funkcjach terenowego mini kampera należy zadać sobie pytanie na jakich wygodach nam najbardziej zależy i co w trasie jest dla nas szczególnie ważne. Po przeprowadzeniu podróżniczego rachunku sumienia mnie wyszło, że ważna jest kuchnia, zawsze gotowa wydać smaczny posiłek. A więc i spiżarnia z wygodnym sposobem magazynowania i chłodzenia produktów. Istotne jest też gdzie i na czym ten posiłek przyrządzimy oraz jak go podamy. Kuchnia w domu ma blaty robocze, szuflady i pojemniki. Wasza Pani zawsze powie, że jest ich stanowczo za mało. Zadowolić kobietę w tym względzie nie jest łatwo ale i facet ma swoje potrzeby, tym bardziej, że w drodze on odpowiada za cały ten bajzel. Potrzebny więc będzie przedział techniczny z mnóstwem przydasiek. W dziczy może zabraknąć paliwa, coś się odkręci, przyjdzie wyciąć zwalone drzewo lub tylko urąbać drewna na ognisko. Lepiej się zaopatrzyć na zapas niż potem znosić zdziwiony wzrok drugiej połowy i pytanie "nie przyszło ci to do głowy, kochanie?". Przecież zabierając teściową choćby w Beskid Niski muszę pamiętać nawet o sznurku i nożu w stylu Rambo -na niedźwiedzie!
Realizację projektu rozpocząłem zimą 2013 roku i skończyłem przed wakacjami. Niestety a może zrządzeniem łaskawego losu, z powodu konieczności ograniczenia czasu trwania wyprawy kierunek wyjazdu się nieco zmienił. Naszym celem stały się Bałkany, ale z pominięciem pięknej choć już mocno skomercjalizowanej Chorwacji. Była więc deszczowa pętla Durmitoru w Czarnogórze, słoneczna i pusta albańska riwiera, dzikie plaże na Korfu i powrót przez albański interior. Dużo asfaltu ale i górskie etapy, podjazdy i zjazdy na skraju przepaści, noclegi w parkach narodowych i w zabytkowych centrach miast wpisanych na listę UNESCO. Prawie rok mija od pierwszej wyprawy z przyczepą, już myślimy o nowych kierunkach więc nadszedł czas na podsumowanie, co się sprawdziło a co wymaga poprawy.
Każdy dzień zaczynał się od kawy. Zejście z namiotu po drabince nie budziło mojej Pani tak jak otwarcie przedziału kuchennego i zaparzenie dla Niej na małej butli z turbopalnikiem gęstego, słodkiego, pachnącego płynu. Dopiero dochodzący z dołu aromat skutecznie ją odwijał z kokonu nocy. W sam raz gdy na dole widownia ustawiona z dwóch turystycznych fotelików czekała już na spektakl odsłonięcia z oparów mgły górskiej przełęczy lub jeziora. Chłopcy z rzucanego namiotu wychodzili dopiero na śniadanie, gdy zapach smażonej na boczku jajecznicy uruchamiał ssanie w żołądkach.
Rozbijając się w terenie bez dostępu do łazienki rozkładaliśmy swoją. Kabina prysznicowa lub toaletowa jak kto woli pozwalała nam wziąć kąpiel lub załatwić poważniejszą potrzebę. Biorąc pod uwagę wieczory w górach chłodny natrysk z worka turystycznego mogłaby w przyszłości zastąpić podgrzewana, elektrycznie pompowana woda najlepiej bezpośrednio ze zbiornika pod skrzynią. Na razie zbiornik zakończony wygodnym kranem i pojemnikiem wypełnionym płynem do mycia naczyń zastępował nam kempingową zmywalnię. Poważniejsze potrzeby to osobna kwestia. Co prawda zaopatrzyłem nasz zaprzęg w składany kibelek z tektury o wdzięcznej nazwie "shitbox", ale nie udało mi się nikogo zmusić do przetestowania tego bodajże niderlandzkiego patentu.
Po śniadaniu i porannej toalecie czas w trasę. Zamknięcie namiotu dachowego i zapięcie go w pokrowcu na wysokości 1,5m to bajka w porównaniu z wykonaniem tych samych czynności na samochodzie, powyżej 2m. W kamperze wszystko ma swoje miejsce. Lodówka 40-to litrowa, skrzynie z zapasami, dodatkowy, rzucany namiot dla dzieci, kabina i prysznic, stolik i krzesełka, tekturowa toaleta a nawet kociołek ze statywem oraz wiele innych, przydatnych przedmiotów mieści się w skrzyni o wymiarach 60x120x160. W drodze nie obijają się o siebie bo są przymocowane. Jeszcze tylko wyjąć kliny, podnieść podpory i w drogę.
W krótkich popasach bez rozbijania namiotu i rozkładania krzesełek obowiązków było jeszcze mniej. Wystarczyło otworzyć burtę z właściwej strony by dostać się do naczyń, lodówki, zapasów i kuchni gazowej i przyrządzić obiad na świeżym powietrzu. Ponieważ nic z wnętrza kampera nie było wypakowywane, nic też nie musiało być ponownie pakowane. Przed drogą wystarczało umyć i powkładać na swoje miejsca kubeczki, naczynia i sztućce.
Może w przyszłości przydałaby się prawdziwa, dwupalnikowa kuchnia, przymocowana na stałe do burty. Naszych pomysłów kulinarnych nie ograniczał jednak wielofunkcyjny grill i dodatkowy palnik nakręcany na jednorazową butlę turystyczną. Blat kuchenny był nawet stolnicą, na której wałkowaliśmy puszką piwa ciasto na macę. W następnej wersji kampera butla gazowa mogłaby się znaleźć pod skrzynią razem ze skrzynką na akumulator i kanistrami na paliwo.
Mała lekka i zwrotna przyczepa wyposażona w namiot dachowy, kuchnię, spiżarnię, łazienkę i warsztat, okazała się doskonałym towarzyszem naszej bałkańskiej, romantyczno-nostalgicznej, offroadowo-asfaltowej przygody i początkiem nowej pasji -budowania pojazdów wyprawowych.
P.S. Podczas ostatniego a dla nas pierwszego TLC Camp gdy nasza Toyotka na lekko uganiała się po wertepach kamperek sprawdził się również jako baza kempingowa. Wszystkim polecam.
- Załączniki
-
- da-orffo-off-road-camper-expedition-trailer-shqiptar-15_300x200.jpg (61,9 KiB) Przejrzano 8477 razy
- kpeugeot
- Klubowicz
- Posty: 2509
- Rejestracja: 24 cze 2009, 06:52
- Auto: Taro(hilux) 3.0 V6
lj70 2LTII r1986
LJ78 2LT EFI 1991 - Kontakt:
Re: Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
super dzięki za opis
Re: Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
Jaka wyszła waga?
Re: Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
Wrzuć kilka fotek.
Re: Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
Wyobraźnia działa, jednak prosimy o dużo fotek, tych z wypraw również.
Re: Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
Ważyłem ją bez załadunku i namiotu i dało 350 kg. DMC ma do 700 kg. Nie dobije się jednak do tej wagi.Addams pisze:Jaka wyszła waga?
Nowa przyczepa, która już jest na ukończeniu waży mniej mimo, że ma więcej funkcji pod skrzynią, w tym kosz na dwie butle gazowe i miejsce na akumulator, podest z mocowaniem na dwa kanistry, hamulec manewrowy z piastobębnami, dłuższy dyszel, niezależne zawieszenie na wahaczach, dłuuuuugie amortyzatory gwintowane z podwójnymi sprężynami, rozkręcane koło z przodu i dwie zamiast jednej podpory z tyłu.
Myślę, że w pierwszej przyczepie dużo ważyła masywna oś. Chciałbym teraz nie przekroczyć 500kg DMC w razie gdybym w przyszłości wymienił samochód na większy. Tak, żeby nie jeździć z Viatolem.
Re: Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
vGreg pisze:Wrzuć kilka fotek.
- Załączniki
-
- Przedział kuchenny
- DaOrffo_0268-500x336.jpg (103,73 KiB) Przejrzano 8425 razy
-
- No i całość
- DaOrffo_0263-500x336.jpg (107,72 KiB) Przejrzano 8425 razy
-
- Przedział techniczny
- DaOrffo_0260-500x336.jpg (105,43 KiB) Przejrzano 8425 razy
Re: Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
Jak tu wrzucić dużo fotek jak przyjmuje tylko 3 i do tego małe.ogrood pisze:Wyobraźnia działa, jednak prosimy o dużo fotek, tych z wypraw również.
- Załączniki
-
- Gjirokastra -najwyższy taras pod zamkiem
- da-orffo-off-road-camper-expedition-trailer-shqiptar-12_500x333.jpg (106,38 KiB) Przejrzano 8423 razy
-
- Biogradska Góra -Montenegro
- da-orffo-off-road-camper-expedition-trailer-shqiptar-04_500x333.jpg (109,11 KiB) Przejrzano 8423 razy
-
- Kiedy asfalt spływa w dolinę pojawia się szuter
- da-orffo-off-road-camper-expedition-trailer-shqiptar-02_500x333.jpg (95,57 KiB) Przejrzano 8423 razy
Re: Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
Fajna przyczepka
Z czego wziąłeś oś?
Ale dowolną ilość fotek możesz wstawić sposobem objaśnionym tu: http://tlc.org.pl/forum/viewtopic.php?f=33&t=845" onclick="window.open(this.href);return false;
Z czego wziąłeś oś?
Takie ograniczenie jest tylko dla fotek wrzucanych jako załącznik.da orffo pisze: Jak tu wrzucić dużo fotek jak przyjmuje tylko 3 i do tego małe.
Ale dowolną ilość fotek możesz wstawić sposobem objaśnionym tu: http://tlc.org.pl/forum/viewtopic.php?f=33&t=845" onclick="window.open(this.href);return false;
Re: Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
Dzięki. Przestudiuję i wrzucę więcej.
To jest oś niehamowna z podwozia do jakiegoś urządzenia strażackiego niemieckiej produkcji z lat 70-tych. Dopasowałem do niej zielone amortyzatory do przyczep kempingowych co zdecydowanie polepszyło tłumienie.
Na dużych nierównościach, w terenie trzeba maksymalnie ograniczać szybkość ale na autostradach jechałem 120km/h. Właśnie, żeby zwiększyć możliwości terenowe w nowej przyczepie zaprojektowałem niezależne zawieszenie.
To jest oś niehamowna z podwozia do jakiegoś urządzenia strażackiego niemieckiej produkcji z lat 70-tych. Dopasowałem do niej zielone amortyzatory do przyczep kempingowych co zdecydowanie polepszyło tłumienie.
Na dużych nierównościach, w terenie trzeba maksymalnie ograniczać szybkość ale na autostradach jechałem 120km/h. Właśnie, żeby zwiększyć możliwości terenowe w nowej przyczepie zaprojektowałem niezależne zawieszenie.
- Załączniki
-
- DSC_0254-amor.jpg (87,3 KiB) Przejrzano 8397 razy
Re: Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
A na jakich to masz felgach ?
14 czy 15" ? A może przerabiałeś na 16" ? Piasta jest dosc prosta do przeróbki.
Szukam takiej oryginalnej felgi 15"...
14 czy 15" ? A może przerabiałeś na 16" ? Piasta jest dosc prosta do przeróbki.
Szukam takiej oryginalnej felgi 15"...
Re: Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
Oryginalnie to były wąskie felgi i chyba 15". Zmieniłem na 16-tki i założyłem opony od mojej Toyoty. Stare koła jeszcze mam.
Re: Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
Trochę zdjęć z Albanii i Czarnogóry. Pierwszy raz korzystam z ImageShack więc nie wiem jak to zadziałaogrood pisze:Wyobraźnia działa, jednak prosimy o dużo fotek, tych z wypraw również.
https://imageshack.com/i/np9e3nj" onclick="window.open(this.href);return false;
Re: Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
Tak w temacie, cóś takiego zooczyłem....
http://joemonster.org/filmy/62960/Mokry ... i_campingu" onclick="window.open(this.href);return false;
http://joemonster.org/filmy/62960/Mokry ... i_campingu" onclick="window.open(this.href);return false;
Re: Przedłużenie Toyoty -przyczepa off-road
No ja się nie zmoczyłempablo200 pisze:Tak w temacie, cóś takiego zooczyłem....
http://joemonster.org/filmy/62960/Mokry ... i_campingu" onclick="window.open(this.href);return false;
Doskonały australijski produkt, który idealnie sprawdzi się na... australijskim outbacku. W błocie i w piochu doskonale sprawdzi się w roli kotwicy, a patykach skutecznie utrudni manewrowanie
(jak większość przyczepek)